Forum Zawsze po stronie Narodu! Strona Główna
Cisi sprzymierzeńcy reform - Sławomir Cenckiewicz

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zawsze po stronie Narodu! Strona Główna -> PUBLICYSTYKA NARODOWA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
narodowiec9
Administrator


Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 630
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Malopolska

PostWysłany: Sob 14:39, 20 Lis 2010    Temat postu: Cisi sprzymierzeńcy reform - Sławomir Cenckiewicz

Wypisy źródłowe z materiałów Służby Bezpieczeństwa o genezie i początkach Vaticanum II

Komunistyczny aparat bezpieczeństwa próbował zgłębić całość procesu przemian wewnątrzkościelnych. W obszarze zainteresowań polskiej bezpieki znalazły się m.in. objawienia fatimskie, kongresy apostolstwa świeckich, ekumenizm, reforma Kurii Rzymskiej, zmiany liturgiczne, nowe spojrzenie na sakramenty (w tym przede wszystkim problem szerszego orzekania nieważności małżeństwa), seminaria i instytuty rzymskie, masoneria, działalność zakonów. Sobór Watykański II i jego recepcja.




Mimo upływu ponad czterdziestu lat od rozpoczęcia Soboru i coraz większej ilości nowatorskich publikacji naukowych poświęconych metodom walki totalitarnego aparatu bezpieczeństwa z Kościołem katolickim w drugiej połowie XX wieku [1], kwestia stosunku komunistów do Vaticanum Secundum i jego reform wciąż pozostaje słabo rozpoznana [2].

Poza prekursorskimi, choć nie wolnymi od uproszczeń, książkami Józefa Mackiewicza [3] pozostali autorzy, zwłaszcza ci związani z Kościołem, na ogół zdają się omijać ten problem “wielkim łukiem”. Nieprzypadkowo wspomniany już Mackiewicz w odautorskiej adnotacji do książki W cieniu krzyża. Kabel Opatrzności pisał przed ponad trzydziestu laty: “Napisałem tę historię w przeświadczeniu, że nikt poza mną z autorów polskich nie zechce przerwać milczenia o sprawach, które powinny być wszystkim znane”.

Do dziś zdecydowana większość autorów udaje, że problem w ogóle nie istnieje bądź próbuje go przedstawić tak, jakby za jakąkolwiek wątpliwością czy pytaniem o sensowność i kierunek reform soborowych stali wrogowie Kościoła, w tym rzecz jasna również i komuniści siejący zamęt w duszach zakłopotanych katolików. Zdarzają się oczywiście chlubne wyjątki. Z historyków na szczególną uwagę zasługuje Jan Żaryn, który w swojej syntezie dziejów Kościoła katolickiego w Polsce nie stroni również od “kontrowersji” i pisze o prowadzonych w czasie Soboru i po jego zakończeniu dezintegracyjnych działaniach bezpieki, wykorzystującej istniejące różnice poglądów pośród duchowieństwa na temat soborowego aggiornamento[4]. Warta dostrzeżenia jest również wydana przed paru laty książka Andrzeja Grajewskiego, który porusza problem zdrady w Kościele katolickim w świecie komunistycznym [5]. Jednak nawet żaden z wymienionych autorów na dobrą sprawę nie poruszył kwestii oczekiwań komunistów wobec Soboru oraz związanych z posoborową recepcją nadziei na wewnętrzną dezintegrację Kościoła katolickiego.

Przejęta w ostatnim czasie przez Instytut Pamięci Narodowej imponująca spuścizna archiwalna, zwłaszcza po Departamencie I i IV MSW, stwarza dobrą okazję, by porzucić wszelkie mity na ten temat[6]. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że po śmierci Piusa XII komuniści postrzegali Kościół jako zbiorowość złożoną i niejednolitą, że starali się analizować sytuację wewnątrzkościelną także przez pryzmat istniejących w nim różnic doktrynalnych i walk frakcyjnych, że nie interesował ich wyłącznie stosunek tego czy innego hierarchy do komunizmu, lecz również jego podatność na nowinki modernistyczne, zaangażowanie ekumeniczne, oczekiwania wobec reformy liturgicznej, stanowisko wobec narastającej rywalizacji “integrystów” i “progresistów” oraz pionierskich zmian zachodzących w Kościele holenderskim, francuskim i niemieckim itp. Na ową złożoność sytuacji w Kościele za pontyfikatu Jana XXIII zwracał uwagę w marcu 1962 r. ówczesny korespondent Agencji Robotniczej i Polskiego Radia w Rzymie Ignacy Krasicki, który w jednej ze swych notatek zauważył, że po raz pierwszy w nowożytnej historii Kościoła katolickiego mamy do czynienia z “przeciwstawnymi tendencjami i nurtami”, które są odbiciem “kryzysu kościoła (tak w oryginale – przyp. S. C.) i jego centrali w obecnym świecie”. Jego zdaniem Janowe aggiornamento byłoby nie do pomyślenia, gdyby nie zmiany zachodzące we współczesnym świecie. Krasicki, który rozpatrywał problem na dwóch płaszczyznach – politycznej i doktrynaln0-ideologicznej – twierdził, że kształt pontyfikatu Jana XXIII i głębokość zapowiedzianych przez niego reform kościelnych należy postrzegać w kontekście: “stabilności obozu socjalistycznego”, nieodwracalności podziału jałtańskiego, dekolonizacji. (W tym miejscu Krasicki zwracał uwagę na sytuację w Kongu belgijskim, gdzie misje katolickie były najlepiej zorganizowane i rozwinięte a mimo to w przeciągu zaledwie paru tygodni “wiekowe dzieło misyjne kościoła (tak w oryginale – przyp. S.C.) runęło a wychowankowie misji, często księża-autochtoni poparli sprawę narodowo-wyzwoleńczą”), radykalizacji postaw społecznych i politycznych (rozwój ruchów lewicowo-rewindykacyjnych w krajach zachodniej Europy i coraz większe przyzwolenie na współpracę partii lewicowych i centrowych z komunistami), zmiany strategii politycznej Stanów Zjednoczonych i większą skłonność Waszyngtonu do zaangażowania w dialog Wschód-Zachód (Krasicki upatrywał w tym klęskę “krucjatowych koncepcji pacellistów”), problemów pokoju i wojny (strach Watykanu przed wybuchem konfliktu Wschód-Zachód, zwłaszcza w czasie tzw. kryzysu berlińskiego 1961 r., kiedy to nawet rozważano rzekomo ewakuację papieża do Hiszpanii lub Brazylii), coraz większej laicyzacji życia i indyferentyzmu religijnego, upadku małżeństwa, kryzysu duchowieństwa oraz liberalnych tendencji wśród teologów [7].

W świetle powyższych rozważań nie powinno nas dziwić, że na odcinku walki z Kościołem katolickim komunistyczny aparat bezpieczeństwa (nie tylko zresztą PRL-owski) próbował zgłębić całość procesu przemian wewnątrzkościelnych. Stąd też w obszarze zainteresowań polskiej bezpieki, wykonującej przecież wytyczne Sowietów, znalazły się m.in.: synody biskupów, pielgrzymki papieskie, objawienia fatimskie, kongresy apostolstwa świeckich, ekumenizm (w tym również kwestia wspólnych modłów katolików i innowierców), przemówienia papieskie (prowadzono nasłuchy radiowe, kryzys Kościoła i reforma Kurii Rzymskiej, zmiany liturgiczne, nowe spojrzenie na sakramenty (w tym przede wszystkim na sakrament małżeństwa – problem szerszego niż dotąd orzekania nieważności małżeństwa), seminaria i instytuty rzymskie, masoneria, działalność zakonu jezuickiego, dominikańskiego i franciszkańskiego, Sobór Watykański II i jego recepcja (SB prowadziła w tym celu działania operacyjne po kryptonimem “Concilio”) itd.

Zacznijmy od tego. że w dotychczasowej literaturze przedmiotu nie dostrzega się swego rodzaju fenomenu, mianowicie konsensusu w kwestii Soboru i jego następstw, jaki przez cały okres PRL charakteryzował zarówno środowiska polskich prawowiernych katolików (co jest akurat zrozumiale), jak i “katolickich progresistów” (środowiska “Tygodnika Powszechnego”, “Znaku” i “Więzi”), “antykatolicką dywersję” (Stowarzyszenie PAX, Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne) oraz komunistów (chociażby publicystyka Edwarda J. Fatygi, Stanisława Markiewicza i Ignacego Krasickiego). Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że wszystkie wymienione strony “debaty posoborowej” w Polsce (zwłaszcza “progresiści” i “dywersanci”) uzupełniały się w dziele popularyzacji swoiście rozumianej “myśli soborowej”. Służyć temu miały przede wszystkim niezliczone publikacje prasowe i książkowe propagujące modernistyczną myśl katolicką. Dziś nie wypada pamiętać, że “Znak” wydawał w przeszłości pionierskie książki ks. Hansa Künga, którego nazywał przecież “klasykiem” myśli soborowej[8]. Wydaje się, że to co najbardziej łączyło niechętne sobie środowiska “Tygodnika Powszechnego” i PAX-u (włącznie z tzw. frondą w postaci grupy Janusza Zabłockiego), to właśnie fascynacja Soborem (połączona jednocześnie z gwałtowaną nagonką na posoborowy tradycjonalizm katolicki) i krytyka kościelnej przeszłości. Istoty rzeczy nie zmienia nawet fakt, iż postawy obu środowisk wypływały na ogół z odmiennej kalkulacji. Dla “Tygodnika Powszechnego” Sobór oznaczał przede wszystkim (i w dalszym ciągu oznacza) zerwanie z “modelem teokratycznym”, “zrzucenie garbu konstantynizmu”, który jakoby “ciążył” Kościołowi przez kilkanaście ostatnich wieków (określenie Stefana Swieżawskiego), i wkroczenie Kościoła na ścieżkę “katolicyzmu intelektualnego” (liberalnego) przeciwstawianego “katolicyzmowi ludowemu” (zacofanemu i integrystycznemu). Dla PAX-u z kolei – uznanie dla praktykowanej od początku Polski Ludowej koncepcji “zbliżenia wierzących z niewierzącymi” (“katolików z marksistami”) oraz zgody na partycypację katolików w komunistycznych rządach.

Co ciekawe, również dla polskich komunistów, zwłaszcza tych wyspecjalizowanych w walce z Kościołem, najpierw śmierć Piusa XII i wkroczenie na tron papieski Jana XXIII, a później zwołanie Vaticanum II wybór kard. Giovanniego Battisty Montiniego na papieża, były z jednej strony końcem “Kościoła średniowiecza” i porażką “katolickiego tradycjonalizmu” (wiązano ją z osobą kard. Alfredo Ottavianiego, który “na szczęście” nie zdołał powstrzymać papieża od decyzji zwołania Soboru), z drugiej natomiast wskazywały na coraz większe otwarcie się Stolicy Apostolskiej na “dialog z państwami socjalistycznymi”. Zwołanie Soboru i zainaugurowane przez Jana XXIII reformy tłumaczono w MSW, podobnie jak w kręgach postępowych katolików, rzekomą utratą wpływów Kościoła w świecie. Tę zbieżność diagnozy i oczekiwań potwierdza chociażby fragment jednego z opracowań przygotowanych w MSW na początku 1963 r.: “Po śmierci Piusa XII w Watykanie ukształtowały się ugrupowania polityczne o różnych tendencjach i zabarwieniach (umownie zwane: reformatorami i konserwatystami). Kierunki te wyraźnie zarysowały się podczas Konklawe. (…) Tendencje reformistyczne idą w kierunku odnowy kościoła (tak w oryginale – przyp. S. C.) i dokonania w nim szeregu reform w celu dostosowania polityki kościoła do aktualnej sytuacji polityczno-społecznej i przełamania tradycjonalizmu w zarządzaniu kościołem. W polityce zewnętrznej uwzględniają problem współistnienia oraz umiarkowane poparcie dla polityki odprężenia i ułożenia form jakiegoś modus vivendi z państwami socjalistycznymi (…). Tendencje konserwatywne bronią praw i tradycji kurii rzymskiej. Dążą do umocnienia administracji w kurii i władzy papieża. Nie zgadzają się na dopuszczenie laikatu do rządów kościołem. W polityce zewnętrznej idą na otwartą walkę kościoła w krajach socjalistycznych, na wytworzenie atmosfery męczeństwa kościoła w tych krajach i popieranie polityki zimno-wojennej. Za życia Piusa XII tendencje te miały uznanie i wyciskały swe piętno na polityce Watykanu. Polityka ta znajdowała poparcie wśród wyższego duchowieństwa USA, Hiszpanii i NRF. W atmosferze wewnętrznej sprzeczności nastąpił w 1958 r. wybór kard. (Angelo Giuseppe) Roncalliego na papieża. Wybór jego podyktowany został trudnościami w rozstrzygnięciu istniejących sprzeczności między częścią kardynałów o poglądach zachowawczych, a skrzydłem kolegium kardynalskiego domagającego się reform. (…) Jan XXIII, oceniając dotychczasową politykę Watykanu doszedł do wniosku, że polityka najbardziej reakcyjnych sił kurii rzymskiej powoduje odchodzenie coraz szerszych warstw społecznych od kościoła rzymskiego. Zaistniała więc potrzeba dokonania rewizji taktyki prowadzonej przez kościół w polityce międzynarodowej, jak również rewizji szeregu tradycyjnych schematów i reguł obowiązujących duchownych i świeckich katolików”[9].

Według komunistów Jan XXIII był papieżem kompromisu pomiędzy zwolennikami linii Piusa XII a liberałami, dążącymi do reform. To, że rzucone przez “dobrego papieża” hasło odnowy i aggiornamento zbliżało go do kościelnych liberałów, kazało komunistom wiązać z jego pontyfikatem pewne, aczkolwiek na razie umiarkowane nadzieje [10]. Zdarzali się jednak i tacy komuniści – żeby wspomnieć tylko I sekretarza KC KPZS Nikitę Chruszczow – którzy mówili o nim z najwyższym uznaniem”[11]. Kard. Agostino Casaroli, który od 1963 r. brał udział w zakulisowych rozmowach z przywódcami “krajów demokracji ludowej”, przywołał w swym pamiętniku słowa węgierskiego ministra, który tuż przed śmiercią Jana XXIII powiedział mu: “Kocham tego papieża, gdyż czujemy, że i on nas kocha jako ludzi; inni zaś uważają nas tylko za komunistów!”[12]. W sferze stricte kościelnej, choć nie wolne od polityki, papież Jan był dla nich przede wszystkim symbolem zachwianej pozycji “integrystów” (zwanych też ..zelanti”) i stopniowego dochodzenia do głosu stronnictwa tzw. umiarkowanych (“moderati”). Okres rządów “dobrego papieża” rozpisali komuniści na cztery podokresy: pierwszy – od konklawe do wiosny 1959 r. charakteryzował się przewagą kierunku umiarkowanego; drugi – od wiosny 1959 r. do przełomu 1959/1960 to przewaga nurtu integrystycznego; trzeci – od przełomu lat 1959/1960 do maja 1960 r to czas wzmożenia wpływów “moderati i okres tzw. próby sił: czwarty – od maja 1960 r. do końca pontyfikatu to czas wzmożonej ofensywy “zelanti” i powstrzymywania ich przez “moderati” [13]. Do decydującego starcia miało więc dojść po zakończeniu “pontyfikatu przejściowego”.

“Inkwizytorzy” i “zwolennicy odprężenia”

Zanim zwołano Sobór komuniści byli pewni, że głównym tematem jego obrad będzie – obok spraw dotyczących “zjednoczenia wszystkich kościołów chrześcijańskich wokół Watykanu”, “unowocześnienia liturgii” oraz “większej autonomii episkopatów i biskupów-ordynariuszy” – problem stosunku Kościoła katolickiego wobec komunizmu. Pewność, co do takiego programu Soboru komuniści czerpali zarówno z oficjalnych wypowiedzi hierarchów [14], jak i informacji zdobytych na drodze agenturalnej oraz wywiadowczej. Część informacji dotyczyła bezpośrednio pracy Centralnej Komisji Przygotowawczej, na czele której stał papież Jan XXIII, i Przygotowawczej Komisji ds. Soboru oraz odpowiedzi biskupów na ankietę rozpisaną przez przewodniczącego komisji kard. Domenico Tardiniego. Zapowiedzią antykomunistycznego kursu przyszłego Soboru były też liczne wypowiedzi rzymskich kurialistów, odnotowywane skrzętnie przez PRL-owskie służby. Jeszcze w styczniu 1960 r. podczas rzymskich modłów w intencji “Kościoła milczenia” prefekt Świętego Oficjum kard. Alfredo Ottaviani, ku zaniepokojeniu komunistów i kościelnych progresistów, w stanowczych słowach skrytykował koncepcje współistnienia katolików z komunistami. Według wywiadu PRL w podobnym duchu mieli się wówczas wypowiadać także kardynałowie Giacomo Lercaro, Francis Spellman i Richard Cushing. Komunistów przerażał zwłaszcza arcybiskup Bolonii, kard. Lercaro, który w grudniu 1960 r, przy okazji życzeń składanych kard. Stefanowi Wyszyńskiemu, miał powiedzieć, że celem podstawowym przyszłego Soboru będzie “jak najszybsze zniszczenie komunizmu i nawrócenie komunistów do Boga”[15]. Mając w pamięci słowa kard. Lercaro o tym, że jednym z celów Vaticanum II ma być “zniszczenie komunizmu”, w Moskwie i Warszawie snuto przypuszczenia, iż Sobór Powszechny uroczyście potępi błąd komunizmu. Powołując się m.in. na wypowiedź bliskiego współpracownika kard. Giuseppe Sinego i późniejszego periti o. Castellino. asystenta Włoskiej Akcji Katolickiej, bezpieka sądziła, że w czasie Soboru może dojść do potępienia komunizmu, napiętnowania polityki wyznaniowej krajów komunistycznych, w tym również udziału księży w “Ruchu Obrońców Pokoju”, PAX-ie i węgierskim “Opus Pacis”‘[16]. Antykomunistyczny kurs Vaticanum II miał być efektem “intryg” kardynałów Tardiniego i Ottavianiego, którzy wedle informacji Departamentu IV MSW mieli powołać specjalną komisję do spraw sytuacji Kościoła w Europie Środkowo-Wschodniej, której celem miało być omówienie w czasie Soboru położenia katolików w krajach komunistycznych, jej sekretarzem został o. Gaussa, sekretarz papieskiej Komisji ds. Rosji, zaś w jej skład weszli rektorzy emigracyjnych kolegiów papieskich w Rzymie – czechosłowackiego, węgierskiego, niemieckiego, polskiego, litewskiego i łotewskiego. Koncepcję Tardiniego i Ottavianiego miał według bezpieki storpedować sam Jan XXIII, który nie chciał dopuścić do obrad “ubocznego soboru” i stał na stanowisku, że każdy z ojców soborowych ma prawo wypowiedzieć się w sprawie kierunku polityki Watykanu wobec krajów komunistycznych [17].

W Warszawie podkreślano, że mimo licznych obaw dotyczących chęci podporządkowania Kościoła przez marksistów, Jan XXIII jest w stanie przystać na koncepcję “współistnienia” Kościoła i państwa w warunkach komunistycznych. Zdaniem władz PRL “dobry papież” miał zwyczajnie ulegać “wzrostowi tendencji odprężeniowych” w świecie. Co ciekawe, w Warszawie próbowano też kojarzyć skłonność Jana XXIII do politycznej wolty z jego elastycznością teologiczną i aprobatą dla dialogu międzyreligijnego. Przypominano, że choć w encyklice Ad Petri cathedram z 1959 r. papież pisał, że raz przyjętych prawd wiary Kościół zmienić nie może, to jednak “jest wiele punktów, w których pozostawia się teologom swobodę dyskusji”. W MSW obawiano się nawet, że program zjednoczenia chrześcijan Jana XXIII może trafić w próżnię, jeśli napotka na opór konserwatywnych kurialistów”. Rewizjonistyczne zapędy Jana XXIII i jego otoczenia (komuniści wskazywali szczególnie na pozytywną rolę sekretarza papieskiego msgr. Lorisa Capovilla, kardynałów Eugene Tisseranta i Augustina Bea oraz świeżo mianowanego księcia Kościoła Giovanni Battisty Montiniego) chciała powstrzymać grupa kurialnych konserwatystów na czele z kard. Ottavianim. “Frakcja” prefekta Świętego Officjum – do której zaliczano m.in. kardynałów Giacomo Lercaro, Giuseppe Siriego. Ernesto Ruffiniego, Francisa Spellmana, Richarda Cushinga i Josefa Mindszentego oraz ojców Wettera, Floridi, Gaussa i Castellino – miała przystąpić do zorganizowanej akcji, której celem było wywarcie presji na Janie XXIII, aby ten porzucił mrzonki o możliwości koegzystencji Kościoła i komunizmu. Kard. Ottaviani miał nawet odbyć serię spotkań politycznych z Francisco Franco, Antonio de Oliveira Salazarem, Charles’em de Gaullem, w czasie których miał wskazać na rosnące zagrożenia płynące z propagowanej wówczas koncepcji “współistnienia” “wolnego świata” z komunizmem”. W tym czasie Ottaviani miał również zainspirować prasę katolicką na całym świecie do zamieszczania artykułów atakujących koncepcję koegzystencji i “polityki odprężenia” pomiędzy Wschodem i Zachodem. Koordynatorem całej akcji z ramienia “inkwizytora Ottavianiego” miał zostać jezuita, ojciec Wetter, założyciel Agencji Informacji Antykomunistycznych [20]“. Najbardziej znany artykuł, zatytułowany Podstawowe punkty, ukazał się na łamach “Osservatore Romano”. Anonimowy autor tekstu przypominał, że “problemy polityczno-społeczne w żadnym razie nie mogą być oddzielone od religii, że katolik obowiązany jest uznać zwierzchność hierarchii kościelnej nie tylko w sprawach wiary, lecz również w sprawach politycznych, że dopuszczalność politycznej współpracy z tymi, którzy nie przyjmują zasad religii, podlega ocenie moralnej i kompetencji wyłącznie hierarchii kościelnej, a nie poszczególnych wiernych”[21]. Z kolei w sierpniu 1960 r. w Passo delia Mendola “grupa” kard. Ottavianiego – pod przykrywką Przygotowawczej Komisji ds. Soboru – miała zorganizować konferencję z udziałem 170 duchownych i świeckich (co ciekawe przewodził jej kard. Montini), w czasie której przeważały głosy, że jednym z centralnych zagadnień politycznych Soboru powinno być potępienie komunizmu. Jeden z referentów, o. Castellino, wysunął propozycję, by Sobór nie tylko potępił ideologię komunistyczną, lecz również napiętnował jakiekolwiek formy współpracy między katolikami a komunistami. “Projektowano również – czytamy w opracowaniu bezpieki – wydanie specjalnego memoriału papieskiego, w którym zostałoby potępione popieranie przez katolików teorii marksistowskiej i przynależność do partii komunistycznych, jak również sama współpraca z nimi”[22]. W tym samym czasie przebywający przymusowo na terenie ambasady amerykańskiej w Budapeszcie kard. Josef Mindszenty przesłał do Watykanu swój program walki z komunizmem. Propozycje Prymasa Węgier były tożsame z projektami “grupy” kard. Ottavianiego. W piśmie adresowanym do Jana XXIII Mindszenty stwierdził, że “dotychczasowe formy walki Kościoła z komunizmem (wykluczenie, klątwa) są dalece niewystarczające”, “Sobór – pisał kardynał – powinien dokładnie skonkretyzować rodzaj represji wobec członków partii komunistycznych i współdziałających z nimi katolików, zażądać od katolików krajów socjalistycznych, by nie uznawali konstytucji swoich państw oraz podjąć uchwałę stwierdzającą, że niepodporządkowanie się komunistycznemu ustawodawstwu nie jest grzechem (miało to dotyczyć m.in. przysięgi wojskowej – przyp. S. C.)”. W opracowaniu MSW czytamy dalej: “W celu wzmożenia walki z komunizmem we Wschodniej Europie i Azji, Mindszenty proponował utworzenie w Watykanie nowej kongregacji, która by kierowała działalnością Kościoła w krajach socjalistycznych i krajach Azji”[23]. W innym z dokumentów MSW czytamy również, że Prymas Węgier proponował Stolicy Apostolskiej ustanowienie dnia solidarności katolików całego świata z prześladowanym Kościołem w krajach komunistycznych [24].

Oficerowie Departamentu IV MSW wskazywali również na niejednolitość “grupy” Ottavianiego, której część “żegluje” raczej w stronę liberałów. Przywoływano tu na przykład osobę arcybiskupa Bostonu, kard. Richarda Cushinga, którego z prefektem Świętego Oficjum łączył jedynie antykomunizm, zaś pozostałe kwestie były przedmiotem sporów. Jako przykład podawano zaangażowanie ekumeniczne Cushinga, który już w sierpniu 1959 r, tłumaczył potrzebę podjęcia dialogu międzyreligijnego zwarciem szeregów “wszystkich wierzących w Boga” (żydów, katolików i protestantów) w celu “zwalczania międzynarodowej konspiracji komunistycznej” [25]. Zarówno strażnik czystości wiary, kard. Ottaviani, jak i kard. Lercaro odrzucali tę argumentację. Wspierani w Rzymie m.in. przez generałów zakonu dominikańskiego i franciszkańskiego oraz opata-prymasa benedyktynów, przypominali o potrzebie zachowania integralnej doktryny katolickiej, która z chwilą podjęcia dialogu ekumenicznego, musiałaby zostać zmodyfikowana “osłabiając nieuchronnie jej spoistość”. Swego czasu, na łamach “Osservatore Romano” Kuria Rzymska zdementowała również krążące pogłoski o rzekomym udziale protestantów i innych innowierców w Soborze. “W pewnych kołach protestanckich sądzono zrazu – czytamy w przywołanym przez bezpiekę dementi Kurii – że Sobór będzie otwarty dla chrześcijan niekatolików, wyjaśniamy wszystkim, że Kuria Rzymska bynajmniej nie miała tego rodzaju planów”. Również kard. Lercaro wyraził kiedyś opinię, że myślą przewodnią przyszłego Soboru powinien być nie dialog ekumeniczny, a “troska o powrót oddzielonych braci”. W podobnym duchu wypowiadał się także sekretarz Centralnej Komisji Przygotowawczej abp Perlcie Felici [26].

Przeciwko akcji konserwatystów – zarówno w wymiarze politycznym, jak i ekumenicznym – wystąpiła grupa kardynałów-reformatorów, a zwłaszcza Eugene Tisserant, który komentując w kwietniu 1960 r. dekret Świętego Officjum z 1959 r. zakazujący współpracy katolików z marksistami powiedział, że dokument wydany przez kard. Ottavianiego “spowodował pogorszenie w stosunkach między Wschodem a Zachodem”. Ku uciesze komunistów owi “reformatorzy uważają, że Watykan nie powinien jawnie angażować się w rozbieżności między dwoma obozami światowymi, a jednocześnie opowiadają się za pewnym odprężeniem międzynarodowym oraz za głoszeniem haseł pokojowych i wzywaniem do zgody między państwami o różnych ustrojach. Dopuszczają oni możliwość współpracy partii chadeckich z socjaldemokracją, a nawet z siłami laickimi. Uważają, że w polityce należy brać pod uwagę fakt istnienia państw o ustrojach socjalistycznych” [27].
Faworytem Warszawy wśród “reformatorów” był bez wątpienia sekretarz Jana XXIII ks. prałat Loris Capovilla, coraz częściej ingerujący w prace Kurii Rzymskiej. Przychylność komunistów zyskał zwłaszcza po tym, jak w lutym 1962 r. zdołał usunąć z “Osservatore Romano” tekst przemówienia kard. Ottavianiego atakującego włoską lewicę [28]. Nad Wisłą obwołano go wówczas “szarą eminencją tzw. postępowców”, który skutecznie ingeruje w media watykańskie by poskromić “stronnictwo pacellistów” zwane też “konserwą” [29].

Nadzieje na “ruch reformatorski kleru dołowego”

Zanim 11 października 1962 r. zainaugurowano obrady Soboru Watykańskiego II komuniści starali się monitorować obrady obu komisji przygotowawczych. Chodziło przede wszystkim o ustalenie kierunku, w jakim zmierzać będzie Sobór a wraz z nim cały Kościół katolicki. Nie ulega wątpliwości, że dla specjalistów od walki z Kościołem z MSW najbliższy był program reprezentowany przez skrzydło liberalne wśród kardynałów i biskupów. Dla PRL-owskich analityków było jasne, że z chwilą rozpoczęcia obrad dojdzie do starcia “reformatorów” z “konserwatystami”. Za najbardziej istotne w programie “reformatorów” uznano postulaty: osłabienia wpływów Kurii Rzymskiej; rozszerzenia uprawnień krajowych episkopatów; zwiększenia wpływów w kolegium kardynalskim hierarchów spoza Włoch; ograniczenie kompetencji Świętego Oficjum; ograniczenia uprawnień centralnych władz zakonnych i podporządkowanie zakonów biskupom ordynariuszom; wprowadzenia cezury wiekowej dla pełniących urzędy kościelne biskupów i kardynałów; likwidacji indeksu ksiąg zakazanych “jako absurdu przy współczesnych środkach komunikacji (radio, telewizja, prasa)”; reformy podziału administracyjnego Kościoła (tworzenie nowych diecezji); reformy form duszpasterskich (większy udział świeckich, docenienie roli kobiety w Kościele, udział katolików w związkach zawodowych i akcjach charytatywnych); podjęcia dialogu ekumenicznego z innymi wyznaniami i unarodowienie liturgii [30]. Programowi “reformatorów” przeciwstawiano propozycje “konserwatystów” zawierające się zaledwie w kilku punktach: trwanie przy Tradycji; zachowanie istniejącej struktury, formy i organizacji Kościoła (“Kościół jest dlatego mocny, że jest niezmienny”); przeprowadzenie reform i poddanie w wątpliwość dotychczasowych osiągnięć Kościoła “stanowiłoby przyznanie się na zewnątrz do faktu, że w Kościele nie wszystko dzieje się dobrze, a to przyczyniłoby się do upadku jego prestiżu”; skupienie się na kształceniu nowych zastępów kapłanów oddanych wierze katolickiej, zdolnych do poświęceń, włącznie z oddaniem życia za wiarę; Kościołowi nie są potrzebne reformy, ani “polityczne lawirowanie”, a święci i męczennicy[31].

Pierwotnie, w kalkulacjach komunistów to właśnie program “konserwatystów” miał większą szansę realizacji, gdyż to właśnie “grupa” kard. Ottavianiego rzekomo całkowicie opanowała Centralną Komisję Przygotowawczą, marginalizując wpływy “grupy” kard. Bea. W MSW uważano, że Komisja skutecznie powstrzyma na Soborze zarówno nowinki teologiczne, jak i śmiałe projekty ekumeniczne, a przystanie jedynie na propozycje rozszerzenia apostolstwa świeckich. Lektura propozycji przesłanych na ręce przewodniczącego Przygotowawczej Komisji ds. Soboru kard. Domenico Tardiniego umacniała bezpiekę w przekonaniu, że Sobór będzie miał charakter wybitnie duszpasterski, a większość czasu poświęcona zostanie działalności misyjnej Kościoła, problemom życia kapłańskiego i zakonnego oraz formacji przyszłych księży, zagrożeniom płynącym ze strony laicyzmu i materializmu, sprawie komunikacji społecznej (prasa, radio, telewizja), relacjom państwo-Kościół oraz stosunkowi Kościoła do innych wyznań chrześcijańskich [32].

Co ciekawe, z pewnym zaskoczeniem przyjęto w MSW odpowiedzi ankietowe polskiego duchowieństwa, które w ciągu lat 1961-1962 wpłynęły do Komisji Soborowej Episkopatu Polski (powstała w 1959 r.), kierowanej przez abp. Antoniego Baraniaka[33]. Bezpiekę zdziwiła nieco postępowość polskiego duchowieństwa, które po analizie ankiety wyraźnie przeciwstawiano konserwatywnej hierarchii, jakoby “zamiatającej prawdziwe problemy Kościoła pod dywan”. I tak na przykład pytanie pierwsze ankiety dotyczyło reformy liturgicznej. W odpowiedziach ankietowych polscy księżą proponowali wprowadzenie języka narodowego do liturgii, reformę ceremonii kościelnych, zmianę ubioru i zmniejszenie obowiązków liturgicznych duchowieństwa. Za całkowitym wprowadzeniem języka narodowego do liturgii wypowiedziało się 50% ogółu księży objętych ankietą. Większość z nich stanowili księża młodzi z parafii miejskich (Warszawa, Kraków, Poznań, Gdańsk), Uważali oni. że wprowadzenie języka polskiego do liturgii pociągnie za sobą większą aktywność wiernych i zbliżenie ich do Kościoła. 30% polskich księży wypowiedziało się natomiast za częściowym wprowadzeniem języka narodowego, zwłaszcza podczas ceremonii chrztów, ślubów i bierzmowania oraz w niektórych częściach Mszy św. (chodziło przede wszystkim o tzw. części stałe Mszy). Pozostała część duchowieństwa (20%) stanęła w obronie łaciny w liturgii. Swoje stanowisko argumentowała ona potrzebą pielęgnowania daru jedności Kościoła, która przejawia się m.in. w łacinie. Ich zdaniem usunięcie łaciny z liturgii “prowadziłoby do rozbicia jedności Kościoła katolickiego i nacjonalizacji religii”[34]. Polska hierarchia kościelna podzielała na ogół stanowisko tych księży, którzy opowiadali się za częściowym i stopniowym wprowadzeniem języka narodowego do liturgii. Zdecydowana większość ankietowanych księży opowiedziała się natomiast za reformą ceremonii liturgicznych i relacji pomiędzy niższym a wyższym duchowieństwem (chodziło np. o zniesienie obowiązku przyklękania przed dostojnikami kościelnymi, całowania w pierścień biskupi). Wielu z księży postulowało także skrócenie ceremonii kościelnych i uproszczenie modlitw brewiarzowych. Proponowano również reformę stroju duchownego. Większość księży opowiedziała się za ujednoliceniem ubioru (zniesienie fioletów, purpuri innych oznak szczebli hierarchii kościelnej), wprowadzeniem na co dzień strojów świeckich i traktowaniem sutanny jako stroju liturgicznego [35]. Druga część ankiety dotyczyła form duszpasterskich. Większość duchowieństwa opowiedziała się za uwzględnieniem w pracy duszpasterskiej środków komunikowania w rodzaju filmu, radia i telewizji. Poza tym, pojawiły się także propozycje tzw. skrzynek pytań, do których wierni mogliby kierować swoje uwagi i zapytania. Proponowano również skrócenie kazań, rozszerzenie tzw. pracy klubowej i świetlicowej przy parafii, rozszerzenie akcji turystycznej oraz większy udział świeckich w życiu parafialnym [36]. Kolejne zapytanie dotyczyło indeksu ksiąg zakazanych. Jak się okazuje, przeważająca część polskich duchownych (70%) opowiedziała się za likwidacją indeksu, jako niemożliwego do przestrzegania “przeżytku”. “Powyższe stanowisko – czytamy w charakterystyce ankiety sporządzonej przez MSW – uzasadniano także względami natury psychologicznej: wszystko co zakazane jest tym ciekawsze, a więc indeks wywiera wręcz odwrotny skutek. Proponowano przy tym, jako przeciwstawienie indeksu, wprowadzenie informatora “dobrych książek dla katolików”, mającego na celu popularyzację publikacji i wydawnictw odpowiadających Kościołowi”. Pozostałe 30% duchownych stanęło w obronie indeksu, zwłaszcza z uwagi na coraz większą liczbę książek propagujących ateizm i pornografię”. Następne części ankiety traktowały m.in. o organizacji życia parafialnego (młodsi księża wysuwali np. propozycje kadencyjności stanowiska proboszcza i demokratyzacji życia parafialnego z możliwością otwartej krytyki proboszcza ze strony wiernych, powołanie rad parafialnych), współpracy duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego w pracy duszpasterskiej (80% ankieterów uznała zakony za anachronizm i proponowała “wyjście zakonników z klasztorów” w celu pomocy proboszczom w pracy duszpasterskiej; pojawiły się także żądania reformy strojów zakonnych, gdyż “niektóre z nich wywołują kpiny i ośmieszają kler”), kwestii zatrudniania zakonnic w pracy parafialnej (większość księży opowiedziała się za koniecznością zatrudnienia zakonnic w pracach w kościele i na plebaniach), problemach laicyzacji życia (postulowano rozszerzenie pracy rekolekcyjnej i misyjnej, pogłębienia katechezy), relacji księży z kuriami biskupimi (postulowano m.in. większą autonomię proboszczów, powołanie tzw. rad proboszczów), spraw związanych z wychowaniem duchowieństwa (proponowano m.in. zwiększenie ilości zajęć z kultury fizycznej w seminariach, wydłużenie okresu studiów do siedmiu lat w celu przygotowania księży do życia we współczesnym społeczeństwie – mieli zdobyć konkretny zawód), “błędach kapłańskich” (nieznaczny procent księży opowiedziało się za zniesieniem celibatu, choć większość wskazywała na trudności związane z jego przestrzeganiem), przywróceniu instytucji diakonatu stałego (niemal wszyscy księża opowiedzieli się przeciwko stałemu diakonatowi), ekumenizmu (część duchowieństwa opowiedziała się za większą tolerancją wobec wyznawców innych religii chrześcijańskich; opowiadali się oni m.in. za organizacją spotkań międzywyznaniowych i dopuszczeniem niekatolików do liturgii Kościoła katolickiego)[38]“.

Analiza odpowiedzi przesłanych do Przygotowawczej Komisji ds. Soboru oraz Komisji Soborowej Episkopatu Polski skłaniała MSW do następujących wniosków na temat kierunku prac przyszłego Soboru: “Kościół katolicki przeżywa pewien kryzys polityczno-doktrynalny. (…) Sobór ma charakter duszpasterski, a więc praktyczny, a nie teoretyczno-dogmatyczny. Nie należy spodziewać się ogłoszenia nowych dogmatów. Należy przyjąć, że doktryna Soboru będzie stała na rygorystycznych pozycjach potępiających wszelkie modernistyczne zapędy w dziedzinie wiary i moralności. Sądzić należy. że na Soborze zapadnie uchwała poświęcona zagadnieniom reorganizacji struktury kościoła katolickiego (tak w oryginale – przyp. S. C.) i adaptacji nowych metod do pracy duszpasterskiej. Jest mało prawdopodobne, żeby w sprawach jurysdykcji Watykan zrezygnował z przywilejów i rangi jaką zdołał uzyskać podczas I Soboru Watykańskiego. Pewne jest natomiast, że Sobór uwzględni niektóre zagadnienia dotyczące władzy biskupiej. (…) Proces dostosowania kościoła do nowoczesności zapoczątkował duży ruch reformatorski wśród kleru dołowego. Księża domagają się daleko idących zmian. Należy spodziewać się, że tendencje te będę się nadal pogłębiać w rezultacie czego Watykan zmuszony zostanie w przyszłości do dalszych ustępstw, bez względu na uchwały soborowe”[39].

Cicha praca “dobrych duchów”

Już sama inauguracja Vaticanum II była dla komunistów pewnym zaskoczeniem. W pierwszych komentarzach zwracano uwagę na dwa aspekty: obecność licznych obserwatorów reprezentujących zarówno przeróżne wyznania, jak i organizacje społeczno-polityczne, oraz pojednawczy ton wystąpienia papieża Jana XXIII. “Inauguracyjne przemówienie papieża pozbawione było ducha krucjaty, w jakim pogrążyło się apostolstwo katolickie w czasach historycznie odległych i bliskich. Zamiast akcentów antykomunistycznych, jak sobie tego życzyła prawica watykańska, Jan XXIII nawoływał do stosowania przez kościół (tak w oryginale – przyp. S. C.) raczej tolerancji niż potępienia. W podobnym łagodnym tonie wygłoszone zostało przemówienie do członków misji zagranicznych. Na pierwszy plan wysunął on zadanie kościoła w obecnym świecie, zwłaszcza w sprawie pokoju. Zwrócił się on z gorącym apelem do wszystkich przywódców państw, którzy ponoszą odpowiedzialność za losy narodów, aby unikali konfliktów zbrojnych i dążyli do utrzymania pokoju w drodze wzajemnych ustępstw i w duchu kompromisu”[40].

Początkowo analityków z MSW intrygowała wyłącznie kwestia ewentualnego potępienia przez Sobór komunizmu. W kontekście tego zagrożenia postrzegano m.in. mianowanie kard. Stefana Wyszyńskiego członkiem Sekretariatu ds. nadzwyczajnych (extra ordinem), który może próbować narzucić ojcom soborowym dyskusję na temat “Kościoła milczenia”. Komunistów znad Wisły uspokajało w tym względzie stanowisko Jana XXIII, który, jak się pocieszano, jest przeciwny “takiej dyskusji, ponieważ nie chce, aby przerodziła się ona w kampanię antykomunistyczną, do której zmierzają konserwatywni ojcowie Soboru (szczególnie przedstawiciele Kurii Rzymskiej i episkopatu USA)”[41]. Po raz kolejny pożądane stanowisko papieża w tej sprawie tłumaczono “dobrym duchem” prałata Capovilli i kard. Montiniego. W szyfrogramie wywiadowczym z 20 października 1962 r. przesłanym z Rzymu do gen. Mieczysława Moczara możemy przeczytać: “Jest faktem, że Kuria Rzymska, a przede wszystkim kardynałowie Ottaviani oraz Rufini, a wraz z nimi Spellman usiłują pchać Sobór także i na tory akcji antykomunistycznej. Chcieliby, aby Sobór podjął zaostrzające decyzje wobec tych wszystkich, którzy “ulegają wpływom komunizmu”. Siły tych kardynałów popieranych przez większość biskupów włoskich (poza Montinim) oraz episkopaty Ameryki Łacińskiej i Północnej – maleją na tle aktywnej niezwykle postawy episkopatów: niemieckiego, francuskiego, holenderskiego, austriackiego i belgijskiego – które w kwestiach wewnętrzno-kościelnych zajmują postawę raczej postępową, decentralistyczną i antywłoską. Stanowisko naszych biskupów w kwestiach wewnątrz-kościelnych jest zgodne z Kurią Rzymską. Osobą, która ma największy wpływ na papieża (pisze prawie wszystkie przemówienia) jest Monsgr. Capovilla, młody człowiek, nastawiony nieprzyjaźnie do Kurii Rzymskiej. Działa on razem z kardynałem Montinim, człowiekiem o tendencjach postępowych i ogromnie ambitnym”[42]. Może dlatego w Warszawie coraz chętniej cytowano słowa papieskiego sekretarza prałata Capovilli: “Sobór winien być soborem pokoju i zbliżenia ze wszystkimi, nie wykluczając państw rządzonych przez materialistów”[43].Konkretnym przykładem “ukręcenia akcji antykomunistycznej” przez “liberałów” na początku Soboru była sprawa posłania ojców soborowych do świata O pokój i miłość braterską z 20 października 1962 r. W pierwotnej wersji dokumentu znalazły się akcenty antykomunistyczne, które dzięki czujnej postawie episkopatu francuskiego i poparciu grupy “odnowicielskiej” zostały z tekstu usunięte [44]. Komuniści byli ponadto przekonani, że to właśnie biskupom francuskim i ich konfratrom z episkopatu holenderskiego zawdzięczają zablokowanie już podczas pierwszej sesji akcji zmierzającej do potępienia komunizmu. Na szczególne uznanie nad Wisłą zasłużył sobie kard. Bernard Alfrink z Holandii, który miał oświadczyć, iż sprzeciwia się “jakiejkolwiek formie potępienia komunizmu”[45]. Przypisując w tej kwestii szczególne zasługi Francuzom myślano zapewne o tzw. porozumieniu z Metz, gdzie od sierpnia 1962 r. trwały zakulisowe negocjacje pomiędzy reprezentującym Jana XXIII kard. Eugene Tisserantem a wysłannikiem Moskwy, metropolitą Leningradu Nikodemem, w sprawie powstrzymania się Kościoła katolickiego (podczas Soboru) od potępienia komunizmu. W zamian za to prawosławni zgodzili się skorzystać z zaproszenia do wzięcia udziału w Soborze Watykańskim II w charakterze obserwatorów, na czym szczególnie zależało papieżowi Janowi [46]. Jednak jeszcze zanim doszło do spotkania w Metz, w Rzymie doszło do ostrego sporu pomiędzy orędownikami i przeciwnikami potępienia komunizmu przez Sobór. Peter Hebbiethwaite w interesującej książce zatytułowanej Paul VI. The First Modern Pope pisze, że w czasie posiedzenia Centralnej Komisji Przygotowawczej w dniach 3-12 maja 1962 r. kard. Paolo Marella zaprezentował schemat dokumentu potępiającego komunizm – De Cura animarum pro Christianis Communisnw infectis (O trosce o dusze chrześcijan zarażonych komunizmem). Wówczas kard. Montini, powołując się na stanowisko Jana XXIII, miał przypomnieć, że Sobór będzie miał charakter duszpasterski, zaś wszelkie projekty potępiające współczesne błędy zaprzeczałyby intencjom papieża. Na koniec burzliwej dyskusji, w której wzięli udział m.in. Sekretarz Stanu kard. Amieto Cicognani, kardynałowie Alfredo Ottaviani, Giuseppe Picardo i Stefan Wyszyński, abp Franjo Śeper z Zagrzebia i kard. Alfred Bengsh z Berlina Wschodniego, kard. Montini miał powiedzieć: “Wszędzie komunistom daje się odczuć potępienie i dusi się ich ekskomunikami – nigdzie nie patrzy się na nich jak na zabłąkane owce. Doświadczają naszej surowości, a nie naszego miłosierdzia”. Zarzucając “integrystom” “manichejski zwyczaj potępiania en bloc” przyszły Paweł VI dodał: “Potrzeba cierpliwości, jeśli będziemy wystarczająco cierpliwi, to słuszność naszej wiary zostanie potwierdzona: czas jest po naszej stronie, nasza wytrwałość w znoszeniu prześladowań zostanie wynagrodzona. Może Chrystus chciał, byśmy nieśli to świadectwo dźwigając krzyż”[47].

Bezpieczniacy kibicują liberałom

Jakkolwiek kwestia napiętnowania komunizmu przewija się w dokumentach bezpieki bezustannie, to począwszy od analizy pierwszej sesji Soboru najwyraźniej łączy się ją ze sporem teologicznym pomiędzy frakcją “konserwatywną” kard. Ottavianiego a “reformatorami” kard. Bea. Potwierdza to chociażby opis walki obu frakcji o obsadę dziesięciu komisji soborowych (ds. wiary i obyczajów, biskupów, Kościołów wschodnich, sakramentów, posłuszeństwa duchowieństwa i wiernych, zakonów, misji, liturgii, seminariów, apostolstwa świeckich), w których większość uzyskali “liberałowie”. Lektura dokumentów pozwala stwierdzić, że obserwatorzy ze Służby Bezpieczeństwa trzymali w tej sprawie kciuki za “ojców znad Renu”: “Już pierwsze posiedzenie w sprawie wyboru tych komisji wykazało, że wśród ojców Soboru istnieje poważna różnica zdań. Z jednej strony Kuria Rzymska i największa na Soborze grupa włoska domagały się udziału w poszczególnych komisjach 4-5 kandydatów włoskich. Z drugiej strony – episkopat francuski, niemiecki, holenderski, jugosłowiański i austriacki domagały się umiędzynarodowienia składu komisji. W zasadzie sprawa wyboru komisji stała się tylko platformą i pretekstem do walki między dwiema podstawowymi tendencjami w Kościele katolickim, które – jak należy przypuszczać – stale się będą ścierać na Soborze. Chodzi tu o konserwatywną grupę kierowaną w Kurii przez kard. Ottavianiego i Spellmana na arenie międzynarodowej i grupę postępową znajdującą swych orędowników szczególnie wśród episkopatu francuskiego, holenderskiego, niemieckiego i części episkopatu włoskiego z kard. Montinim na czele. Pierwsza grupa tj. konserwatywna stara się, aby Sobór wypowiedział się m.in. za utrzymaniem scentralizowanej władzy aparatu kościelnego i ostrym potępieniem wszelkiej współpracy z krajami socjalistycznymi. Druga grupa, tzw. liberalna, dąży do decentralizacji aparatu kościelnego, umiędzynarodowienia go i przystosowania doktryny katolickiej do potrzeb współczesnego życia i podjęcia dalszych kroków w kierunku zbliżenia z innymi kościołami. Grupa ta nie neguje również możliwości ustanowienia pewnego modus vivendi z krajami socjalistycznymi, celem wzmocnienia pozycji kościoła (tak w oryginale – przyp. S. C.) w tych krajach. (…) Tę ostatnią grupę popiera Jan XXIII”. I dalej: “Jak już wspomniano. pierwszym zetknięciem się obydwu grup była sprawa wyboru komisji. Komisje przygotowawcze Soboru, które w większości składały się z członków Kurii rzymskiej przygotowały listy kandydatów, które miały być automatycznie zatwierdzone przez ojców Soboru. Wobec jawnego oporu większości Soboru, kard. Lienart, jeden z aktywnych przedstawicieli grupy postępowej, zaproponował odłożenie głosowania na 3 dni (z 13 do 16 X br.), chcąc tym umożliwić swej grupie uzgodnienie innej listy kandydatów. Zanosiło się na to. że sprawa wyboru komisji może przeciągnąć się na długo, tym bardziej, że prawo kanoniczne przewiduje zasadę bezwzględnej większości w dwóch pierwszych głosowaniach, a dopiero w trzecim głosowaniu względna większość może być uznana za ważną. Niespodziewanie kard. Ottaviani zaproponował, aby Sobór zadowolił się składem komisji, która wybrana zostanie zwykłą większością głosów. Należy przypuszczać, że propozycja Ottavianiego miała na celu pozyskanie dla konserwatystów sympatii księży zaangażowanych, szczególnie z krajów afroazjatyckich. Papież zaaprobował propozycję Ottavianiego i 16 X odbyło się głosowanie. Wybory do komisji soborowych wykazały, że zdecydowana większość ojców Soboru jest przeciwko grupie konserwatywnej. Wprawdzie kard. Ottaviani rozmawiał przed głosowaniem z kierownictwem episkopatu francuskiego, holenderskiego i innych episkopatów postępowych, deklarując w imieniu Kurii szereg ustępstw w zakresie decentralizacji, aby w ten sposób złagodzić stanowisko nurtu liberalnego w dalszych obradach Soboru, jednakże episkopaty te uznały ustępstwa za niewystarczające”[48].

Istotnie, spór o obsadę komisji zakończył się pierwszym zwycięstwem tzw. przymierza europejskiego, bowiem ze 109 kandydatów zgłoszonych przez “liberałów” do prac w komisjach wybranych zostało 79. Później, kiedy Jan XXIII ogłosił także swoich kandydatów, przymierze zyskało kolejnych ośmiu stronników w komisjach [49]. Tym samym prace Soboru nabierały tempa, ku uciesze zarówno “ojców znad Renu”, jak i bezpieczniaków z Rakowieckiej. Ci ostatni zdobyli się nawet na pewną autorefleksję przyznając, iż od lat tkwili w błędnym mniemaniu, że kościół (tak w oryginale – przyp. S. C.) – zwłaszcza jego hierarchia – stanowi zwarty monolit, w którym nie zachodzą żadne pozytywne procesy [50]. Jeden z oficerów MSW tak o tym pisał: “Zaskoczenie, jakim w dużym stopniu stał się dla nas wstępny okres prac soborowych, spowodowane było głównie daleko idącą nieznajomością przemian zachodzących w Watykanie, brakiem głębszego rozeznania nowego układu sił w Kurii Rzymskiej oraz przesunięcia punktów ciężkości katolicyzmu. W stosunku do kościoła katolickiego (tak w oryginale – przyp. S. C.) nadal tkwiliśmy, a często wciąż jeszcze chyba tkwimy, w świecie pojęć sprzed lat co najmniej dziesięciu, traktując politykę kościelną statycznie, według dawnych schematów i nie dostrzegając nowych elementów tej polityki. (…) Sens obecnego Soboru polega właśnie na uświadomieniu sobie przez kościół katolicki, że może on odegrać rolę protagonisty we współczesnym świecie – o ile się odpowiednio przestawi. I dlatego też kościół zdecydowany jest pogodzić się ze współczesnym światem, nie widzi go już wyłącznie w czarnych barwach, próbuje zerwać z katastroficzną filozofią wiecznego potępienia, wysuwa hasło walki o pokój i poprawę sytuacji materialnej szerokich mas, akceptuje nowoczesną technikę, rozmyśla nad kompromisem (jak najmniejszym kosztem osiągniętym) z innymi kościołami chrześcijańskimi i w niektórych wypadkach zmienia swój język”[51]. W Warszawie dziwiono się, że grupa “reformatorów”, której możliwości i wpływów dotychczas nie doceniano, dzięki poparciu ze strony papieża szybko “przeistoczyła się w zdecydowaną większość”. Rola Jana XXIII w reorganizacji i przeorientowaniu prac soborowych była stale podkreślana przez komunistów. Za szczególną zasługę “dobrego papieża” uznano to, iż “dostrzegł on, że nie można kontynuować dyskusji w oparciu o przygotowane przez cztery lata schematy, które tak ze względu na ilość – ponad 60 – jak i ze względu na treść okazały się bezużyteczne [52].

Źli “integryści”

W MSW przypominano jednakże, że mimo zdecydowania “reformatorów” grupa kard. Ottavianiego “nie składa broni”. “Ona to rozpowszechnia powiedzenie Piusa IX, papieża I Soboru Watykańskiego, że każdy sobór powszechny przechodzi trzy fazy. W pierwszej diabeł usiłuje wszystko przewrócić, w drugiej ludzkie rozumy wszystko zaciemniają, w trzeciej wreszcie Duch Święty wszystko wyjaśnia. Nie próbując ukryć, że obecnie na Soborze diabeł psuje szyki, konserwatyści jasno dają do zrozumienia, że Sobór, który powinien przeżyć Jana XXIII, dopiero wówczas będzie oświecony przez Ducha Świętego. Dlatego też głównym zadaniem tej grupy jest przeciąganie Soboru w czasie i odkładanie najważniejszych zagadnień na późniejszy termin [53]. Jednak z drugiej strony, komuniści pocieszali się tym. że nowe prądy w Kościele są tak silne, że ani długa, dziewięciomiesięczna przerwa pomiędzy pierwszą a drugą sesją Soboru, ani nawet “śmierć papieża i ewentualny bardziej konserwatywny jego następca, nie będą w stanie zahamować tych prądów”[54]. “Nie bez wpływu na stanowisko prawicy – czytamy w notatce SB – pozostaje stan zdrowia papieża; prawica sądzi, że w wypadku śmierci Jana XXIII uda jej się przeforsować bardziej integrystycznego kandydata”[55]. Z pewną ironią pisano o rozpaczliwych koncepcjach “integrystów” liczących na to, że na drugą sesję Soboru (wznowienie obrad planowano na dzień 8 września 1963 r., choć nastąpiło to w dniu 29 września 1963 r.) wielu biskupów z Afryki i Azji, stanowiących “podatny grunt dla działalności aktywu francuskiego, holenderskiego i niemieckiego” nie przybędzie “ze względów finansowych”[56].

Komuniści skrzętnie piętnowali również wszelkie “antyekumeniczne wybryki” grupy “integrystycznej” stając w ten sposób po stronie rzeczników “zjednoczenia chrześcijan”. “Jest rzeczą znamienną, że integryści watykańscy nie mogąc przeforsować swych koncepcji na Soborze, zaczynają rozwijać propagandę antyzjednoczeniową wśród duchowieństwa w Rzymie. Propaganda ta koncentruje się wokół dwóch elementów: a) nie należy dopuszczać obserwatorów z innych wyznań do udziału w następnej sesji Soboru; b) wiara katolicka jest zagrożona, gdyż nie chcąc urażać obserwatorów rezygnuje się z szeregu osiągnięć nauki katolickiej”[57]. Komunistom o wiele bliższa była retoryka kard. Bea, który miał kiedyś wyrazić pogląd, że “rozpoczęty Soborem Trydenckim okres kontrreformacji przeszedł już do przeszłości, przez co stwarza się wyjątkowa okazja do wzajemnego zrozumienia i porozumienia pomiędzy religiami”[58]. Z nieskrywanym uznaniem oficerowie SB wyrażali się też o zaproszonych na Sobór blisko 40 obserwatorach – przedstawicielach innych wyznań, z których część była żywotnie zainteresowana sprawą reformy liturgii rzymskiej [59]. W tym kontekście poddano krytyce m.in. wystąpienia kard. Ottavianiego, który w trakcie dyskusji nad schematem o źródłach Objawienia “sięgnął do zarzuconego od kilku lat repertuaru określeń takich jak odszczepieńcy i heretycy”[60]. Innym razem z kolei, w dniu 20 listopada 1962 r. ukraińscy biskupi uniccy (przebywający na wygnaniu) opublikowali manifest atakujący obserwatorów Cerkwi prawosławnej, jako wysłanników władz sowieckich. Ku uciesze komunistów Jan XXIII zdezawuował jego treść, zaś kard. Bea. kierujący Sekretariatem ds. Jedności Chrześcijan, złożył na ręce obserwatorów prawosławnych i Patriarchatu Moskiewskiego wyrazy ubolewania za “godny pożałowania wypadek”[61].

Ostrożność, z jaką komuniści analizowali pierwszą sesję Soboru, pozwalała im też dostrzec pewne “pęknięcia” w obu frakcjach kościelnej barykady – “liberalnej” i “integrystycznej”. W przypadku “liberałów” chętnie powoływano się na stanowisko kard. Montiniego, który choć przyznawał, że jego frakcja stanowi soborową większość (liczebność tej grupy oceniano na ok. 1400 ojców), to jest ona niejednolita. “Wystarczy powiedzieć – czytamy w notatce MSW – że do reformatorów zalicza się również znany skądinąd ze swych ultrakonserwatywnych przekonań amerykański kardynał Spellman[62]. Przykład jego wskazuje jak ostrożnie należy oceniać postępowość ojców Soboru. Otóż kard. Spellman domaga się decentralizacji Kurii, wprowadzenia języków narodowych do liturgii oraz opowiada się za współpracą z protestantami”[63]. “Obiektywnie – kontynuuje anonimowy oficer MSW – pozytywną stroną działalności reformatorów jest to, że opowiadają się za przystosowaniem kościoła (tak w oryginale – przyp. S. C.) katolickiego do współczesnego świata, uważając, że. jak stwierdził holenderski kardynał Alfrink – “Kościół powinien być mniej wojujący, a bardziej miłujący”. Praktyczną konsekwencją takiej postawy było nie tylko uchwalenie pokojowego apelu, lecz również skuteczne zablokowanie tych propozycji, które zmierzały do wydania przez kościół wojny “materializmowi i ateizmowi”, tj. krajom obozu socjalistycznego”[64]. W nieco inny sposób charakteryzowano “integrystów”: “Skrzydło konserwatywne jest mniej liczne, lecz za to o wiele bardziej jednolite w swym postępowaniu. Stoi ono na stanowisku, że tradycyjna siła kościoła (tak w oryginale – przyp. S. C.) polegała zawsze na zwartości i silnej władzy reprezentowanej przez papieża i jego organ wykonawczy – Kurię Rzymską. Konserwatyści są zdecydowanie przeciwni jakimkolwiek reformom, zmierzającym do zmiany obecnego systemu organizacyjnego kościoła katolickiego, uważając, że wszelkie zmiany rozbiją jedność. Są oni też przeciwni dialogowi z wyznaniami niekatolickimi, nie znaczy to. że są oni przeciwni zjednoczeniu wyznań w ogóle, lecz zjednoczenie to traktują jako wchłonięcie tych wyznań przez katolicyzm, bez jakichkolwiek ustępstw ze strony tego ostatniego. We wszystkich wystąpieniach przedstawicieli konserwatystów przebija obawa przed osłabieniem jedności katolicyzmu w drodze reform. Jeden z bliskich współpracowników przywódcy konserwatystów kard. Ottavianiego, oceniając dotychczasowy przebieg Soboru stwierdził m. in.: “Jedność kościoła była zawsze podstawowym warunkiem powodzenia w walce z wrogiem. Jedność ta jest jeszcze bardziej potrzebna dziś, w obliczu rosnącej siły prądów materialistycznych i ateistycznych. W tym sensie Sobór rozczarował, Ojcowie Soboru postawili na pierwszym miejscu swe lokalne, partykularne interesy. Wysunęli problem decentralizacji, podczas gdy kościołowi potrzebny jest centralizm, aby móc się skutecznie przeciwstawić marksizmowi. Co gorsza, pojawiają się tendencje ugodowości w stosunku do sił wrogich kościołowi. Ta alarmująca sytuacja, podminowująca kościół od wewnątrz, musi się spotkać z należytym odporem ze strony tych, którym leży na sercu dobro kościoła”[65].

W narastającym napięciu pomiędzy “liberałami” i “integrystami” komuniści dostrzegali już zapowiedź przyszłej walki o tron papieski. Z informacji uzyskanych w tym czasie przez wywiad wynikało, iż do przejęcia schedy po Janie XXIII szykowali się głównie “liberałowie” z kard. Giovannim Battistą Montinim na czele. “Jest rzeczą charakterystyczną, że według uzyskanych informacji kard. Montini i jego grupa zaczynają już przygotowywać się do ewentualnej walki o tron papieski na wypadek zgonu Jana XXIII. Zdając sobie sprawę z niechętnego stosunku Kurii do obecnego papieża, kard. Montini jako zręczny dyplomata pragnie zneutralizować Kurię i ostatnio coraz częściej krytycznie ocenia postawę Jana XXIII. Krytyka ta idzie w kierunku twierdzenia, że w sprawach natury politycznej należy działać z większym umiarem i bardziej ostrożnie niż Jan XXIII. Według Montiniego, Jan XXIII sam chciałby wszystko zrobić jeszcze za swego życia i stąd pośpiech, który może okazać się szkodliwy dla interesów kościoła (tak w oryginale – przyp. S. C.). W kołach zbliżonych do Watykanu panuje przekonanie, że cechująca kard. Montiniego trafna ocena sytuacji każe przypuszczać, że przy pewnych koncesjach na rzecz Kurii, kontynuowałby on linię obecnego papieża”[66].

Profil Prymasa

Z oczywistych względów komunistów interesowała także postawa polskich biskupów na Soborze Watykańskim II. W pierwszej sesji uczestniczyło łącznie 26 polskich hierarchów, którym przewodził kard. Stefan Wyszyński. Uwaga wywiadu PRL koncentrowała się w zasadzie na Prymasie Polski. Interesowano się jego relacjami z papieżem, Kurią Rzymską i obydwoma skrzydłami soborowej barykady. O dziwo, nakreślony przez bezpiekę jeszcze przed Vaticanum II portret Wyszyńskiego kazał przypuszczać, że polski kardynał będzie raczej sprzyjał grupie reformatorskiej. Tłumaczono to przede wszystkim opinią panującą w zachodnich kręgach kościelnych, że polski Prymas jest “elastyczny politycznie”, daleko mu do niezłomności chociażby kard. Mindszentego, no i łączą go więzi przyjaźni z Janem XXIII. Z takim nastawieniem mieli witać Wyszyńskiego przedstawiciele postępowych episkopatów z Holandii, Francji, Niemiec i Skandynawii. Jednak z drugiej strony, już przed Soborem, pojawiały się na Zachodzie głosy, że kard. Wyszyński jest “dogmatycznym konserwatystą”. Wskazywano przykładowo na postawę Prymasa w trakcie obrad Centralnej Komisji Przygotowawczej Soboru w lutym i marcu 1962 r., kiedy to polski hierarcha bohatersko wspierał “integrystyczne zapędy” kard. Ottavianiego [67]. Wówczas po raz pierwszy miały się pojawić niezwykle krytyczne opinie na temat Prymasa Polski ze strony niektórych biskupów francuskich (zwłaszcza arcybiskupa Paryża kard. Feltina), holenderskich (arcybiskupa Utrechtu kard. Alfrinka), austriackich (arcybiskupa Wiednia kard. Koniga). Ten ostatni przeprowadził nawet “przyjacielską” rozmowę z Wyszyńskim, która miała go skłonić do zmiany stanowiska. Jednak Prymas nie uległ tej presji [68]. Już w trakcie Soboru bardzo wyraźnie miał zwalczać polskiego Prymasa kard. Bea, który nie znosząc kard. Ottavianiego i tzw. watykańskiego Pentagonu (Ottaviani Pizzardo-Canali-Micar-Mimmi), rozciągał swoją niechęć również na wszystkich sojuszników prefekta Świętego Officjum [69]. Z czasem liberałowie zaczęli podważać także przyjaźń kard. Wyszyńskiego z Janem XXIII argumentując to tym, że przecież w gruncie rzeczy polski Prymas kontestuje duch aggiornamento, a wspiera wysiłki “Pentagonu”. Być może jest w tym odrobina prawdy. Jakąś odpowiedź w tej kwestii daje nam notatka agenturalna SB z 1970 r., która mówi o oporach Prymasa względem zapowiedzianego przez Pawła VI procesu beatyfikacyjnego Jana XXIII. “Wyszyński jest zdania – czytamy – że nie należy angażować się w proces beatyfikacyjny Sapiehy, podobnie jak w proces dotyczący Jana XXIII zapowiedziany przez Pawła VI. Wyszyński stwierdza, że jest absolutnie zaskoczony procesem Jana XXIII, natomiast w pełni popiera beatyfikację Piusa XII, którego ocenia jako człowieka wielkiej klasy i wielkiego umysłu” [70].

Komuniści wskazywali na kilka obszarów, które zbliżały kard. Wyszyńskiego do “konserwatystów”. Przede wszystkim, dla większości “integrystów” Prymas Polski był “męczennikiem”, “niezłomnym księciem Kościoła” oraz “jedynym reprezentantem Kościoła milczenia”[71]. Już w trakcie pierwszej sesji kard. Wyszyński dał się też poznać jako krytyk obserwatorów z ramienia Cerkwi prawosławnej, czym naraził się liberałom. Swego czasu miał nawet uchylić się od zaplanowanego spotkania z Rosjanami. Szczególnie bolesne dla komunistów było wyznanie Prymasa Polski wyrażone w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. Miał wówczas stwierdzić, że obserwatorzy prawosławni to “agenci Moskwy”[72]. Jednak jak się okazuje, nie tylko antykomunizm łączył prymasa Wyszyńskiego z “grupą” kard. Ottavianiego. Polski kardynał podzielał większość zachowawczych poglądów prefekta Świętego Oficjum, nie wyłączając tak “dyskusyjnych” kwestii jak maryjność, hierarchiczny ustrój Kościoła, dialog międzyreligijny, wolność religijna czy reforma liturgii. Za trafne w tym kontekście uznać należy stwierdzenie abp. Bolesława Kominka, którego zdaniem stanowisko zajęte przez kard. Wyszyńskiego już na początku Soboru jest “ze wszech miar słuszne, gdyż zbytni liberalizm w sprawach wewnątrzkościelnych mógłby spowodować dezorganizację i w końcowym efekcie rozpad Kościoła katolickiego”[73]. W imieniu polskiego episkopatu abp Kominek stanął także w obronie łacińskości katolickiej liturgii, w której upatrywał przede wszystkim “podstawę rzymsko-łacińsko-zachodnioeuropejskiej” kultury. “Szerokie wprowadzenie języka polskiego do liturgii – mówił Kominek – postawiłoby Kościół katolicki w Polsce na jednej płaszczyźnie z kościołem narodowym”. Również brewiarz nie powinien zostać zreformowany, bowiem, jak mówił polski arcybiskup, “wobec stałego nacisku ideologii komunistycznej księża winni wzmacniać się osobistą modlitwą”[74]. Obrona stanowiska Prymasa przez Bolesława Kominka była dla władz PRL niepokojącym sygnałem, bowiem w Warszawie wciąż liczono na pojawienie się różnic pomiędzy polskimi ojcami Soboru. Nie znaczy to, że PRL-owscy wywiadowcy nie odnotowali niesnasek wśród polskich biskupów. W listopadzie 1963 r. z satysfakcją pisano o pretensjach arcybiskupa poznańskiego Antoniego Baraniaka do kard. Wyszyńskiego, który miał rzekomo w Sekretariacie Stanu utrącić przygotowywaną dla niego nominację kardynalską. “Ile w tym prawdy – trudno powiedzieć, wydaje się jednak, że na kapelusz kardynalski Baraniak nie może obecnie liczyć. Jak powiedział Klepacz, Baraniak jest chory, zamknął się w sobie i nawet na ogólnych zebraniach wszystkich biskupów polskich nie zabiera głosu” – pisali oficerowie SB [75]. Również z samodzielnością sufragana krakowskiego bp. Karola Wojtyły wiązano nadzieje w resorcie na jakiś otwarty konflikt z Prymasem Polski. “Jak już wspomniałem – pisał anonimowy współpracownik Departamentu IV MSW – w początkowym okresie (Soboru) panował wśród biskupów polskich nader surowy reżim. Jedynym, który ważył się otwarcie oponować Wyszyńskiemu był biskup krakowski Wojtyła. Z biegiem czasu następowało jednak wyzwalanie się spod dominacji Wyszyńskiego. którego autorytet w obliczu 2,5 tysiąca ojców Soboru nie był już tak przytłaczający. Znalazło to wyraz przede wszystkim w coraz żywszych, bardziej samodzielnych kontaktach podejmowanych przez poszczególnych biskupów polskich. Kontakty te były wielokierunkowe, często uzależnione od znajomości języków obcych (nie wszyscy biskupi afrykańscy np. mówią po włosku, łacina zaś nie nadaje się do bardziej świeckiej rozmowy). Niezależnie od grupowych spotkań z przedstawicielami episkopatów Brazylii czy Francji oraz grupą biskupów polskiego pochodzenia z krajów obu Ameryk oraz Afryki (zawsze z udziałem Wyszyńskiego), poszczególni biskupi kontaktowali się na własną rękę zwłaszcza z przedstawicielami episkopatu francuskiego, południowo-amerykańskiego i afrykańskiego. To usamodzielnienie się biskupów polskich, zwłaszcza młodszych, może spowodować w przyszłości zmianę ich stosunku do Wyszyńskiego i zmniejszenie dotychczasowej uległości”[76].

Bezpieczniacka troska o mariologię

Powodem krytyki Prymasa – zarówno ze strony liberałów, jak i komunistów – była również jego formacja maryjna, która z kolei wręcz imponowała kard. Ottavianiemu. W Warszawie z przerażeniem odebrano informację, iż Wyszyński, wspierany przez część kurialistów i biskupów południowo-amerykańskich, jest współautorem wniosku o ogłoszenie nowego dogmatu maryjnego – o współodkupicielstwie i wszechpośrednictwie Najświętszej Maryi Panny. Bezpieka w karykaturalnej formie przedstawiała maryjność Prymasa i polskiego Kościoła. Nawet w swoich wewnętrznych analizach rozpisywała się o chęci “deifikacji Marii, zrównania jej z bogiem-ojcem, co w konsekwencji prowadziłoby do nowego układu trójcy: ojciec-matka-syn, z wyeliminowaniem ducha świętego, a w praktyce kościelnej niektórych krajów do pełnej matriarchalizacji dogmatyki katolickiej. (…) Jest to typowy wyraz katolicyzmu matriarchalnego, najbardziej zacofanego, który występuje dziś już tylko na obszarach prymitywnej religijności (tzw. religijności uczuciowej, a nie rozumowej), jak Polska, południowa Hiszpania (bez Katalonii, Asturii i Kraju Basków), południowe Włochy wraz z Sardynią oraz kraje Ameryki Łacińskiej” (zachowano oryginalną pisownię – przyp. S. C.)[77].
Ku uciesze komunistów przeciwko wnioskowi maryjnemu Wyszyńskiego wystąp


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez narodowiec9 dnia Sob 15:22, 04 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zawsze po stronie Narodu! Strona Główna -> PUBLICYSTYKA NARODOWA Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy