narodowiec9
Administrator
Dołączył: 29 Lut 2008 Posty: 630
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Malopolska
|
Wysłany: Pon 20:58, 04 Lut 2013 Temat postu: Ostatni Żołnierze Niepodległej Polski |
|
|
Żołnierze wyklęci – określenie żołnierzy podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, stawiających opór zbrojny próbie sowietyzacji Polski i podporządkowania jej ZSRR w latach 1944-1963. W czasach PRL był to temat tabu, w czasach stalinizmu żołnierze podziemia niepodległościowego byli ścigani i traktowani jako "bandyci" i "faszyści", ujęcie przez komunistyczne władze często kończyło się wyrokiem śmierci.
Żołnierze wyklęci to także tytuł książki Jerzego Ślaskiego na ten sam temat.
Ostatni "żołnierz wyklęty" – Józef Franczak ps. "Lalek" z oddziału kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka" – zginął w obławie pod Piaskami (woj. lubelskie) dopiero 21 października 1963 r.
Józef Franczak (ur. 17 marca 1918 w Kozicach Górnych, zm. 21 października 1963 w Majdanie Kozic Górnych), pseudonimy: Lalek, Laluś, Laleczka, Guściowa, używał też nazwiska Józef Babiński - sierżant WP, uczestnik Kampanii Wrześniowej, później związany z strukturami ZWZ-AK, ostatni żołnierz polskiego podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego.
Józef Franczak ps. „Lalek” swoja walkę o wolną Polskę rozpoczął w 1939 r. w wieku 21 lat, kończąc ją po 24 latach, mając lat 45. W 1944 r. ujawnił się jako żołnierz AK i wstąpił do oddziałów Berlinga. Został jednak skierowany do obozu w Kąkolewnicy, w którym masowo mordowano byłych partyzantów Armii Krajowej. Józek Franczak zdezerterterował, stając się zdeklarowanym antykomunistą. Po powrocie w rodzinne strony, został pojmany przez UB; uciekł wówczas w wielkim, brawurowym stylu w trakcie konwojowania. „Lalek” był żołnierzem zgrupowania dowodzonego przez cichociemnego Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”, po jego śmierci walczył u boku kapitana Zdzisława Brońskiego, legendarnego „Uskoka”. Partyzancką walkę kontynuował przez kilkanaście lat, oglądając śmierć przyjaciół i współtowarzyszy, którzy ginęli w walce bądź po aresztowaniu, z ręki śledczego lub kata.
Ukończył szkołę żandarmerii w Grudziądzu. Został przeniesiony do Równego, gdzie zastała go wojna. Po 17 września 1939 aresztowany przez Sowietów. Zdołał uciec z niewoli. W 1940 r. wstąpił do ZWZ a następnie do AK. Działał w podziemiu do 1944 roku. W 1944 r. jako oficer, został przymusowo wcielony do 2. Armii Wojska Polskiego, walczył nad Wisłą. W styczniu 1945, będąc świadkiem wydawania wyroków śmierci na AK-owców zdecydował się na dezercję. Wkrótce NKWD zaczęło go szukać i rozpoczął się w życiu Lalka 18 letni okres ukrywania się przed władzą.
Lalek brał udział w wielu zamachach na tzw. utrwalaczy władzy ludowej – milicjantów i żołnierzy formacji bezpieczeństwa. Kilka razy był ranny, a raz aresztowany. W czerwcu 1946 r. Urząd Bezpieczeństwa zrobił w okolicy, w której ukrywał się Franczak wielką obławę. Po zatrzymaniu kilku osób, w tym Lalka, który miał jednak dokumenty na inne nazwisko, ubecy pojechali do wsi Chmiel na wesele. Kiedy po zabawie ciężarówka z aresztowanymi jechała do Lublina, partyzanci rzucili się na będących pod wypływem alkoholu ubeków, obezwładnili ich i zabili pięciu. Sygnał do akcji miał dać Lalek[1]W 1947 Franczak dołączył do oddziału żołnierzy podziemia niepodległościowego, dowodzonego przez kpt. Zdzisława Brońskiego Uskoka.
Łapanka w okolicach Chmielu była związana z poszukiwaniami Lwa - Antoniego Kopaczewskiego, kierownika Inspektoratu Lubelskiego WIN. Kilka miesięcy później, w wyniku donosu i obławy Lew został zastrzelony, gdy uciekał z konspiracyjnej kwatery. W podpalonych przez UB zabudowaniach, wskutek zaczadzenia zmarło kilka osób, m. in. czteroletnia córka gospodarzy. Lalek dokonywał później zamachów na współpracowników organów bezpieczeństwa, w tym cywilnych donosicieli. Jedną z akcji było wykonanie wyroku na Franciszka Kasperka, ps. Hardy, byłego partyzanta podziemia niepodległościowego, który po ujawnieniu się w 1947 r., przyczynił się do aresztowania Zygmunta Libery Babinicza i śmierci swojego byłego dowódcy - Zdzisława Brońskiego Uskoka. Razem z Wiktorem - Stanisławem Kuchciewiczem, Lalek zabił również innego konfidenta - chłopa Franciszka Drygałę, który wydał wcześniej UB dwóch partyzantów. Donosy Drygały groziły dekonspiracją całego kierownictwa lubelskiego podziemia antykomunistycznego. Franczak dowodził kilkuosobowym patrolem zbrojnym, do zadań którego należało wykonywanie kar chłosty lub śmierci na tajnych współpracownikach UB i członkach PPR.
W lutym 1953 roku, razem z Wiktorem i Zbigniewem Felkiem Pielakiem przeprowadzili akcję ekspropriacyjną kasy Gminnej Spółdzielni w Piaskach, aby zdobyć fundusze na przetrwanie zimy. Akcja nie udała się, kasjer zdążył wezwać na pomoc milicję. W starciu z milicjantami Stanisław Kuchciewicz - ostatni dowódca Franczaka, zginął. Jego los podzielił wcześniej Hieronim Zapora Dekutowski, Zdzisław Uskok Broński i wielu innych. Lalek przez następne 10 lat ukrywał się. Nie ujawnił się w czasie amnestii w kwietniu 1956. Skazany na banicję, wyjęty spod prawa przez ówczesne władze, aż do 21 października 1963 roku ukrywał się, bez przerwy będąc jedną z najbardziej poszukiwanych w kraju osób.
Formalne rozpracowanie Franczaka rozpoczęto już 16 listopada 1951 w ramach operacji o kryptonimie Pożar. Wykorzystano przy tym ulokowanych w jego otoczeniu 27 tajnych współpracowników SB. W sumie zaangażowano we współpracę z bezpieką ok. 100 ludzi. Franczak został zadenuncjowany przez Stanisława Mazura, krewnego swojej żony, który był tajnym współpracownikiem SB Michał.
Jego ostatnie chwile według raportu SB wyglądały następująco: Okrążenia zabudowań dokonano z podjazdu przez grupę operacyjną ZOMO składającą się z 35 funkcjonariuszy doprowadzonych do meliny przez dwóch oficerów Służby Bezpieczeństwa. Z chwilą okrążenia zabudowań Franczak wyszedł ze stodoły, pozorując gospodarza rozważał możliwość wyjścia z obstawy, a gdy został wezwany do (nieczytelne) chwycił za broń - pistolet, z którego oddał kilka strzałów. W tej sytuacji grupa likwidacyjna ZOMO przystąpiła do likwidacji. Franczak mimo wzywania go do zdania się podjął obronę i wykorzystując słabe punkty obstawy pod osłoną zabudowań wycofał się około 300 m. od meliny, gdzie podczas wymiany strzałów został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł
Rodzinie oddano zwłoki pozbawione głowy.
Przez szeregi polskiego podziemia niepodległościowego w latach 1944-56 przewinęło się około 150 tys. osób.
W szczytowym okresie oporu, w połowie 1945 roku, w lesie pozostawało od 13 do 17 tys. partyzantów.
Z biegiem czasu podziemie słabło na skutek działań komunistycznego aparatu represji. W 1946 roku liczba żołnierzy podziemia spadła poniżej 10 tys. a po akcji ujawnienia w 1947 roku w lesie pozostawało ok. 1,7 tys. partyzantów. Ostatnie grupy zbrojne zostały rozbite w latach 1953-54; pojedynczy partyzanci ukrywali się jeszcze do końca lat 50.
Partyzantka po 1944 roku była kontynuacją podziemia, które walczyło w czasie okupacji niemieckiej. Oddziały zbrojne rozbijały areszty i uwalniały więźniów, likwidowały instalującą się nową administrację - urzędy gminne, posterunki MO; organizowały zasadzki na grupy operacyjne, które wyruszały na pacyfikacje wsi.
„Dziś wiemy, że żołnierze podziemia, którzy postanowili pozostać w lesie po 1944 roku, byli skazani na porażkę. Cały czas liczyli na to, że wybuchnie trzecia wojna światowa, która zmieni porządek międzynarodowy i wyrwie Polskę z okowów komunizmu. Tak naprawdę to była walka o honor, godną śmierć, o wolność, do końca” – powiedział dr. Poleszak.
Od lipca 1944 roku do końca 1945 roku główną siłą zwalczającą polskie podziemie były jednostki sowieckie, m.in. specjalnie do tego powołana 64 dywizja NKWD licząca ponad 10 tys. żołnierzy. Z biegiem czasu walkę z antykomunistyczną partyzantką brał na siebie polski aparat bezpieczeństwa.
Zdaniem dra Poleszaka, nie można mówić, że latach 40. w Polsce toczyła się wojna domowa. „Można powiedzieć, że była to wojna bratobójcza, bo Polak strzelał do Polaka, ale nie był to konflikt wewnątrz państwa rozwiązywany pomiędzy dwoma przeciwstawnymi siłami. Była siła trzecia, czyli Sowieci, którzy decydowali o tym, jaki porządek polityczny zapanował w Polsce po II wojnie światowej” – uważa Poleszak.
W sąsiednich krajach skala oporu wyglądała podobnie. Liczniejsze były oddziały partyzantki antykomunistycznej na Ukrainie, a w stosunku do liczby ludności - na Litwie i Łotwie. Z najnowszych badań wynika, że w 1948 roku, kiedy komuniści przejęli władzę w Czechosłowacji, tam również pojawił się zbrojny opór.
organizacje
Wolność i Niezawisłość
Wolność i Sprawiedliwość
Narodowe Siły Zbrojne (po 1944/45 r.)
Narodowe Zjednoczenie Wojskowe
Konspiracyjne Wojsko Polskie
Ruch Oporu Armii Krajowej
Armia Krajowa Obywatelska
NIE
Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj
Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza "Warta"
dowódcy oddziałów:
kpt. Józef Batory, ps. "Argus", "Wojtek"
por. Stefan Bembiński ps. "Harnaś"
mjr Marian Bernaciak ps. "Orlik", "Dymek"
por. Ksawery Błasiak ps. "Albert
kpt. Franciszek Błażej ps. "roman", "Bogusław", "Tadeusz"
por. Stanisław Bogdanowicz ps. "Tom"
płk Janusz Bokszczanin ps. "Sęk"
por. Stefan Bronowski ps. "Roman"
kpt. Zdzisław Broński ps. "Uskok"
por. Karol Chmiel ps. "Grom", "Zygmunt"
por. Kazimierz Chmielowski ps. "Rekin"
ppłk Łukasz Ciepliński ps. "Pług", "Ostrowski"
mjr/ppłk NSZ Tadeusz Danilewicz ps. "Kuba", "Doman", "Kossak", "Łoziński"
mjr Hieronim Dekutowski ps. "Zapora"
kpt. Jan Karol Dubaniowski ps. "Salwa
ppor. Władysław Dubielak ps. "Myśliwy"
por. Henryk Glapiński ps. "Klinga"
por. Eugeniusz Godlewski ps. "Topór"
mjr Antoni Heda ps. "Szary"
ppłk Tadeusz Jachimek ps. "Ninka"
por. Franciszek Jerzy Jaskólskips. "Zagończyk"
ppor. Henryk Jóźwiak ps. "Groźny"
kpt. Kazimierz Kamieński ps. "Huzar"
ppor./ppłk NSZ Stanisław Kasznica ps. "Wąsowski", "Przepona", "Wąsal"
ppłk Mieczysław Kawalec ps. "Iza", "Psarski", "Bronek
por. Jan Kempiński ps. "Błysk"
por. Stefan Kobos ps. "Wrzos"
kpt. Jan Kosowski ps. "Ciborski"
por. Karol Kazimierz Kostecki ps. "Kostek"
por. Jan Kłyś ps. "Kłyś"
ppor. Michał Krupa ps."Wierzba", "Pulkownik"
płk/gen. Aleksander Krzyżanowski ps. "Wilk"
kpt. Ludwik Kubik ps. "Alfred", "Julian", "Lucjan"
por. Józef Kuraś ps. "Ogień"
ppor. Adam Kusz ps."Garbaty"
ppor. Władysław Kuśmierczyk ps. "Longinus"
ppłk Wincenty Kwieciński ps. "Głóg"
mjr Adam Lazarowicz ps. "Klamra", "Pomorski", "Kleszcz", "Zygmunt"
ppłk Henryk Lewczuk ps. "Młot"
ppłk Władysław Liniarski ps. "Mścisław", "Wuj", "Jan"
por. Stanisław Łukasik ps. "Ryś"
kpt. Władysław Łukasiuk ps. "Młot"
ppłk Józef Maciołek ps. "Żuraw", "Kazimierz", "Marian", "Roch"
kpt. Jan Marawca ps. "Remiusz"
ppor. Stanisław Marchewka ps. "Ryba"
por. Józef Marcinkowski ps. "Łysy"
ppor. Lucjan Minkiewicz ps. "Wiktor"
mjr Kazimierz Mirecki ps. "Zmuda"
kpt. Lech Neyman ps. "Domarat"
ppor. Mieczysław Niedzielski ps. "Men", "Grot"
płk Franciszek Niepokólczycki ps. "Szubert"
por. Wiktor Zacheusz Nowowiejski ps. "Jeż"
mjr Mieczysław Pazderski ps. "Szary"
por. Stanisław Pelczer ps."Majka"
por. Franciszek Przysiężniak ps. "Ojciec Jan"
kpt. Romuald Rajs ps. "Bury"
ppłk Albin Rak ps. "Lesiński"
por. Józef Ramatowski ps. "Rawicz"
kpt. Wacław Rejmak ps. "Ostoja"
mjr Zygmunt Rogalski ps. "Kacper"
por. Jan Rogólka ps. "Grot
płk Kazimierz Rolewiczps. "Kama", "Ira", "Oko", "Mila", "Olgierd", "Zbyszek", "Solski"
por. Lechosław Roszkowski ps. "Tomasz"
ppłk Józef Rybicki ps. "Mestwin"
mjr Aleksander Rybnik ps. "Jerzy", "Dziki"
mjr Józef Rządzki ps. "Boryna"
por. Józef Rzepka ps. "Krzysztof", "Znicz"
płk Antoni Sanojca ps. "Kortum"
ppłk Stanisław Sędziak, ps. „Wiatr”, „Warta”
mjr. Karol Sęk ps."Jakub"
kpt. Stanisław Sojczyński ps. "Warszyc"
sierż. Władysław Stefanowski ps. "Grom"
mjr Stanisław Szacoń ps. "Szacun"
ppłk Jan Szczurek-Cergowski ps. "Sławbor"
mjr Zygmunt Szendzielarz ps. "Łupaszko"
ppor. Teodor Śmiałowski ps. "szumny", "Grom", "Cichy"
mjr Jan Tabortowski ps. "Bruzda"
ppor. Edward Taraszkiewicz ps. "Żelazny"
ppor. Leon Taraszkiewicz ps. "Jastrząb"
ppłk Walerian Tumanowicz ps. "Jagodziński"
ppor. Edmund Tudraj ps. "Mundek"
ppor. Eugeniusz Walewski ps. "Zemsta"
kpt. Józef Zadzierski ps. "Wołyniak"
Armia Czerwona, wkraczająca na nasze ziemie w styczniu 1944 r., nie niosła Polsce wolności ani pokoju. Po początkowym współdziałaniu z oddziałami Armii Krajowej przeciwko Niemcom, NKWD przystępowało do aresztowań oficerów; zwykłych żołnierzy siłą wcielano do wojsk Berlinga. Eksterminowano przede wszystkim inteligencję, aby jak najbardziej osłabić żywioł polski. Mimo to konspiracja – choć znacznie osłabiona – trwała na straży niepodległości. Opór przeciwko sowieckiej dominacji od razu przybrał formę zorganizowanej walki zbrojnej – Powstania Antykomunistycznego, które trwało do końca lat 40-tych, a na niektórych terenach nawet znacznie dłużej.
Minęło z górą 50 lat, a wiedza o tamtych wydarzeniach jest wciąż niepełna. W potocznej świadomości nadal pokutują fałszywe stereotypy, będące produktem komunistycznej propagandy.
Do ich ugruntowania przyczynili się peerelowscy pseudohistorycy, którzy przez 45 lat nazywali ten okres „epoką walki o utrwalenie władzy ludowej”. Stworzony przez nich skrajnie fałszywy obraz historii lat 40-tych i 50-tych trafiał do podręczników, encyklopedii i okolicznościowych artykułów prasowych. Proceder ten trwał do końca istnienia „Polski Ludowej”.
Oto np. w „Gazecie Współczesnej” (nr 131/20822 z 6.06.1986 r.) niejaki Stanisław Fiedorowicz w artykule „Spotkanie z katem” tak opisał ppor. Stanisława Marchewkę „Rybę”, partyzanta Armii Krajowej i WiN:
"Któregoś dnia, a było to jesienią 1955 roku, do celi więziennej, w której odsiadywał karę Kazimierz, wprowadzono rosłego bruneta o złym spojrzeniu. Nie przywitał się z więźniami. Usiadłszy na taborecie, mruczał:
– „K... dostanę krawat, dostanę krawat... (krawatem nazywają więźniowie karę śmierci przez powieszenie, przyp. SF).
Za mało tych ...synów zabiłem. Ale com pożył, to pożył. Pieniędzy i bab to mi nie brakowało”.
– Kto ma papierosa? [...] Takie gówno muszę palić. Kiedyś to amerykańskie człowiek dostawał, „Kamele”, „Lukistryki”. Kapitanem jestem, a z hołotą muszę siedzieć. [...]
– Mężatkę jedną miałem – mówił. – Piękna dziewucha. Włos puszysty, do samej dupy. Mąż jej w Szczecinie pracował. Początkowo nie chciała dać. To ja jej dwa pierścionki i 10 tysięcy. Dolarów! Też nie chciała. To ja wtedy spluwę do skroni. No i dała. [...]
P.S. W 1956 r. wyrokiem Sądu Wojskowego „Ryba” został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok wykonano."
W rzeczywistości Stanisław Marchewka „Ryba” zginął na Białostocczyźnie w walce z grupą operacyjną UB 3 marca 1957 ar. i nigdy nie był aresztowany.
Chodziło nie tylko o dezinformację – aparat propagandowy PRL dbał bowiem również o to, aby uczestników ruchów niepodległościowych zohydzić moralnie, przypisując im wszelkie zbrodnie. Była to świadoma i długofalowa polityka. Jeden z wyższych funkcjonariuszy UB, mjr Wiktor Herer powiedział w śledztwie w 1948 r. do jednego z więźniów: zadaniem naszym jest nie tylko zniszczyć was fizycznie, ale my musimy zniszczyć was moralnie w oczach społeczeństwa (Czesław Leopold, Krzysztof Lechicki Więźniowie polityczni w Polsce 1945-1956, Wydawnictwo „Młoda Polska”, Warszawa 1981, s. .
Fizyczna eksterminacja żołnierzy antykomunistycznego podziemia nie wystarczyła komunistom. Dobrze wiedzieli, że z ofiary ich życia może w przyszłości powstać mit, z którego nowe pokolenia Polaków będą czerpały siłę do walki z komuną. I właśnie dlatego zabitych czy też zamęczonych partyzantów potajemnie chowano w dołach kloacznych, na torfowiskach, wysypiskach śmieci... Tak, by nie został po nich nawet krzyż na mogile. Dlatego komuniści używali również wszelkich możliwych chwytów propagandowych, aby tych, którzy zdecydowali się na zbrojną walkę z nimi, unicestwić moralnie.
Szczególną rolę na tym polu odegrali pisarze. Przez cały okres PRL-u wydawano książki, w których żołnierzy podziemia antykomunistycznego przedstawiano jako rabusiów, wykolejeńców i degeneratów, mordujących kobiety i dzieci. Gdy zsumujemy egzemplarze takich książek, otrzymamy liczbę kilku milionów!
Tzw. ludzie kina nie pozostawali w tyle za literatami. Dla przykładu należy wymienić takich reżyserów jak Jerzy Kawalerowicz z jego osławionym filmem „Cień”; Czesława i Ewę Petelskich, którzy w filmie „Ogniomistrz Kaleń” przedstawili mjr. „Żubryda” jako pospolitego bandytę; czy Kazimierza Kutza z równie „wybitnym” filmem „Z nikąd do nikąd”. To ostatnie „dzieło” zostało zrealizowane już w latach 70-tych. Kulminacyjna scena filmu przedstawia alkoholową libację żołnierzy podziemnego oddziału, obserwowaną przez członków międzynarodowej komisji, którzy wcześniej zostali wzięci do niewoli.
Obserwując spitych na umór, zachowujących się jak bydło partyzantów, „anglojęzyczny” członek komisji zwraca się do innego jej członka – w sowieckim mundurze – z następującym pytaniem:
Dlaczego nie zrobicie z nimi porządku? Ten zaś odpowiada ze zdziwieniem:
Jak to? Przecież to wolny kraj. To nie nasza sprawa.
Do tego trzeba doliczyć ogromną liczbę artykułów, także w prasie codziennej, pisanych głównie przez byłych funkcjonariuszy UB, ale też i sztuki bardziej subtelne: poezję a nawet malarstwo. Ich celem było „utrwalenie władzy ludowej” w świadomości społeczeństwa i wytworzenie nowej moralności, w której dobro stawało się złem. Ani nasi rodzice, ani my w szkole nie mogliśmy się przed tym bronić. Nie było przecież spotkań z żołnierzami Niepodległości, w ich miejsce sprowadzano natomiast pseudokombatantów ze ZboWiD-u. Reprezentowali oni UB, Informację Wojskową, KBW, Milicję i ORMO. Weterani organizacji niepodległościowych wegetowali zaś na marginesie społeczeństwa. Peerelowską propagandę wspomagali – niestety – niektórzy działacze tzw. „opozycji demokratycznej” i związani z nimi historycy, nie potrafiąc bądź nie chcąc wyjść poza oficjalne schematy. Polskie podziemie antykomunistyczne w ich publikacjach zwane było w dalszym ciągu „bandami”. Niektórzy z nich stosowali kłamliwe pomówienia, wcale nie gorsze od tych, zamieszczanych w książkach autorów o ubeckiej proweniencji.
Np. prof. Krystyna Kersten [żydówka - polonica.net] w książce wydanej poza cenzurą, a zatem traktowanej wówczas bardziej wiarygodnie od oficjalnych publikacji (Narodziny systemu władzy. Polska 1943-1948. Wydawnictwo KRŃG, Warszawa 1985, s. dokonała oceny moralnej polskiego podziemia antykomunistycznego, zrównując je z oprawcami z UB:
"Sądzę, że specyfika polskiej sytuacji przełomu wojny i pokoju polegała właśnie na tym, że wszelkie racje ulegały relatywizacji. Nie jest to równoznaczne z usprawiedliwianiem oprawców z UB czy NSZ-owców mordujących bezbronnych Żydów i „czerwonych” [...]."
Wtórowała jej Maria Turlejska [żydówka, stalinowiec i wieloletni agent UB - polonica.net] (ps. Łukasz Socha) w głośnej książce: Te pokolenia żałobami czarne... Skazani na śmierć i ich sędziowie 1944-1956 (ANEKS, Londyn 1989, s. 66), twierdząc, że polskie podziemie antykomunistyczne w ogóle nie istniało! W Polsce nie było w ogóle żadnej ogólnokrajowej zbrojnej organizacji bojowej i władza nawet nie usiłowała jej zmistyfikować.
Twierdzono – i twierdzi się do dziś – że istniały dziesiątki, setki, ba! tysiące band. Wymienia się najczęściej kryptonimy AK, NSZ, ROAK, KWP, pseudonimy przywódców: Orlika, Burego, Ognia, Warszyca, Dzikiego, Błyska, Groźnego, Otta, Tarzana, Łupaszki, Zapory, Huzara, Wędrowca, Mewy, Szarego [...]. Wtedy nie wiedzieliśmy, że jest to kontynuacja haniebnego procederu propagandowego PRL-u, a Maria Turlejska to agentka MBP o pseudonimie „Ksenia”. I że będą ją wspierać politycy III Rzeczypospolitej.
Jacek Merkel, minister stanu w Kancelarii Prezydenta RP, w wywiadzie dla post(?)komunistycznego „Sztandaru Młodych” (z 15-17 lutego 1991 r.) na prowokacyjne pytanie, czy w wolnej Polsce uzyskają przywileje kombatanckie żołnierze Wehrmachtu, UPA i NSZ – odpowiedział bez zastanowienia: Nie. Skądże takie pytanie? Służba w obcej armii nie jest brana pod uwagę.
Tak zohydził [żyd, fanatyczny komunista i polonofob - polonica.net] Jacek Kuroń, człowiek uchodzący za osobę niezwykle wrażliwą na ludzką krzywdę, działacz KOR i polityk obecnej Unii Wolności Józefa Kurasia „Ognia” w książce: Wiara i wina. Do i od komunizmu (Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1990, s. 247): "Ogień – Józef Kuraś – legendarny przywódca Podhala, najpierw należał do AK, potem założył własną bandę. Ponieważ był antyakowski, po wojnie został szefem bezpieczeństwa w Nowym Targu. Potem z całym Urzędem Bezpieczeństwa poszedł do lasu i niesłychanie długo terroryzował Podhale. Otóż Ogniowi co pewien czas podobała się jakaś dziewczyna, więc brał z nią ślub. Czy zawierał małżeństwa w kościele, pod bronią, zmuszając księży do udzielania mu kolejnych ślubów, czy obywał się bez kościoła, nieważne, fakt, że wesela robił najhuczniejsze na świecie. Przy tej okazji rozwalał czerwonych i żydów. Właśnie w Rabce odbywał się taki ślub. Ogień naprzód wydał wódę, potem kazał wypuścić ją w rynsztoki, podpalił gorzelnię i w świetle pożaru pędził w olbrzymim kuligu z tą swoją nowo poślubioną żoną."
„Ogień” nie porywał kobiet i nie wymuszał na nich małżeństw. Miał dwie żony: jedna spłonęła żywcem wraz z ich 2,5 letnim synkiem w domu podpalonym przez Niemców w czerwcu 1943 roku, druga zaś, Czesława (z domu Polaczyk) była łączniczką w jego oddziale partyzanckim. Aresztowana przez UB, została uwolniona przez żołnierzy „Ognia” z PUBP w Nowym Targu w kwietniu 1945 r. Wkrótce po tym wzięli ślub w kościele w Ostrowsku. Po śmierci męża była przez wiele lat szykanowana przez UB. Żyje w kraju wraz z synem.
A książkę Kuronia przeczytały zapewne dziesiątki tysięcy ludzi. I choć lata mijają, metody zniesławiania żołnierzy antykomunistycznego podziemia pozostają te same. Kuroń także pozostaje taki sam. W książce napisanej wspólnie z Jackiem Żakowskim (Jacek Kuroń, Jacek Żakowski: PRL dla początkujących. Wydawnictwo Dolnośląskie Wrocław 1998, s. 13) pokusił się już o szerszą „analizę” całego podziemia antykomunistycznego:
w 1945 r. "oddziały partyzanckie były zbyt rozdrobnione i za słabe, żeby atakować np. wojskowe magazyny. Bały się, że zostaną wykryte i rozbite przez sowietów. Więc rabowano chłopów. Ruszył proces wyradzania się partyzantki w bandytyzm. Od chwili rozwiązania AK coraz trudniej było odróżnić bandę rabunkową od grupy niepodległościowej..."
Jest dla nas oczywiste, że sytuacja nieprędko ulegnie zmianie.
W rzeczywistości politycznej opartej na fundamencie Okrągłego Stołu i „grubej kresce” nie ma miejsca na oddawanie hołdu ludziom, którzy w obronie naszej niepodległości, tradycji i wiary do komunistów po prostu strzelali.
Co więcej – dla środowisk postkomunistycznych oraz osób, dla których jednym z najważniejszych celów jest zalegalizowanie udziału postkomunistów w życiu publicznym III RP (także w sferze moralnej), żołnierze antykomunistycznego podziemia pozostają nadal przedmiotem ataku.
Dziś tamte wydarzenia określa się enigmatycznie jako „wojnę domową”, aby ukryć ich istotę – fakt, że rok 1944 oznaczał początek sowieckiej okupacji Polski.
Tym, którzy tego nie rozumieją, przypominamy słowa Władysława Gomułki, sekretarza KC PPR, wygłoszone na tajnym plenum w dniach 20-21 maja 1945 r.:
"Nie jesteśmy w stanie walki z reakcją przeprowadzać bez Armii Czerwonej. [...] Niesłusznym byłoby żądanie wycofania wojsk [sowieckich]. Nie mielibyśmy swoich sił, aby postawić [je] na ich miejscu."
Potwierdzał to jednoznacznie Franciszek Jóźwiak, komendant główny MO:
"Nie jesteśmy u siebie gospodarzami. Pracują u nas bataliony sowieckie... Władza komunistyczna w Polsce po 1944 r. nigdy nie była suwerenna."
Dla żołnierzy walczących o niepodległość RP, II wojna światowa nie zakończyła się z chwilą opuszczenia ziem polskich przez niemieckiego okupanta. W beznadziejnych warunkach, przy całkowitej obojętności świata, żołnierze niepodległościowego podziemia do połowy lat 50-tych prowadzili walkę z drugim okupantem i rodzimymi kolaborantami. Walczyli z komunistami w obronie naszej niepodległości, wiary i tradycji. Polacy przegrali II wojnę światową.
Jest coś symbolicznego w tym, że gdy wolna Europa świętowała dzień zwycięstwa nad Niemcami, w nocy z 8 na 9 maja 1945 r. z lasów nieopodal Grajewa wyruszali żołnierze AKO dowodzeni przez mjr. Jana Tabortowskiego „Bruzdę”. Szli na Grajewo w celu uwolnienia więźniów z PUBP i KP MO. Symboliczne są także losy głównych bohaterów tej akcji: mjr Jan Tabortowski „Bruzda” zginął 9 lat później, 23 sierpnia 1954 r. podczas akcji na posterunek MO w Przytułach. Ppor. Stanisław Marchewka „Ryba”, dowodzący grupą szturmującą budynek PUBP w Grajewie, zginął 12 lat później.
W maju 1945 r. – w „miesiącu zwycięstwa” – na ziemiach polskich trwało już antykomunistyczne powstanie.
W nocy z 30 kwietnia na 1 maja oddział NSZ por. Romana Dziemieszkiewicza „Pogody” rozbił areszt PUBP w Krasnosielcu, uwalniając 42 żołnierzy AK i NSZ. 1 maja pod miejscowością Annówka oddział mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika” rozbił 60-osobową grupę operacyjną UB z Radzynia. Zginęło 12 ubeków, 24 dostało się do niewoli, reszta uciekła.
7 maja pod wsią Kuryłówka ok. 200-osobowe zgrupowanie oddziałów NZW stoczyło całodzienny bój z oddziałem NKWD w sile kilkuset osób. Partyzanci odnieśli całkowite zwycięstwo. NKWD wycofało się z pola walki pozostawiając co najmniej 56 zabitych. Dzień później, 8 maja, NKWD-dziści spalili w odwecie w Kuryłówce ponad 200 gospodarstw. Mieszkańcy wsi ratowali życie uciekając w pobliskie lasy. Sowieci zastrzelili 6 osób, 2 zginęły w płomieniach.
9 maja z więzienia w Białymstoku uciekło ok. 100 więźniów.
11 maja połączone oddziały ppor. Teodora Śmiałowskiego „Szumnego” z AKO i ppor. Zbigniewa Kryńskiego „Rekina” z NSZ zdobyły koszary 4 szwadronu 11 pułku KBW w Siemiatyczach. Partyzanci wzięli do niewoli 80 żołnierzy KBW, których rozmundurowali i rozbroili.
11 maja oddział AKO dowodzony przez ppor. Stanisława Marchewkę „Rybę” rozbił pod wsią Wyrzyki grupę operacyjną UB. 16 ubeków zginęło lub odniosło rany.
17 maja pod wsią Bodaki ok. 50-osobowy oddział NZW por. Zbigniewa Zalewskiego „Drzymały” został zaatakowany przez grupę operacyjną NKWD. W nierównej walce zginęło ponad 20 partyzantów (ranni byli dobijani przez NKWD-zistów).
W nocy z 18 na 19 maja ok. 80-osobowy oddział AKO dowodzony przez NN „Zbycha” opanował Ostrołękę.
W nocy z 20 na 21 maja oddział por. Eugeniusza Wasilewskiego „Wichury” rozbił obóz koncentracyjny NKWD w Rembertowie. W wyniku akcji uciekło kilkuset więźniów. Na uciekinierów zorganizowano gigantyczną obławę. Spośród schwytanych ok. 100 osób zostało zamordowanych przez NKWD.
21 maja oddział ppor. Stanisława Bogdanowicza „Toma” rozbił areszt w Białej Podlaskiej uwalniając kilkunastu więźniów.
24 maja ok. 200 partyzantów ze zgrupowania mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika” stoczyło całodzienny bój z liczącą kilkaset osób grupą operacyjną NKWD i UB. Do walki z partyzantami użyto samochodów pancernych. Walka zakończyła się klęską strony komunistycznej. Zginęło co najmniej 64 NKWD-zistów i 10 ubeków. Zwycięstwo okupiono stratą 8 partyzantów.
28 maja I szwadron V Wileńskiej Brygady AK dowodzony przez por. Zygmunta Błażejewicza „Zygmunta” i oddział por. Władysława Łukasiuka „Młota” został otoczony przez grupę operacyjną NKWD i KBW w rejonie Majdan-Topiły na terenie Puszczy Białowieskiej. Po kilkugodzinnej walce partyzanci przebili się z okrążenia. W walce zginęło 15 NKWD-zistów, a 16 zostało rannych. Partyzanci stracili 1 żołnierza.
28 maja pod m. Kotki (powiat Busko-Zdrój) oddział NSZ por. Stanisława Sikorskiego „Jaremy” stoczył zwycięską walkę z grupą operacyjną NKWD i UB. Komuniści wycofali się z pola walki. Partyzanci okupili zwycięstwo stratą dowódcy i kilku żołnierzy.
Ostatnie polskie Powstanie Narodowe skończyło się klęską, bo nie miało żadnych szans powodzenia.
Polska została opuszczona przez wolny świat, którego przedstawiciele niczym Piłat umyli ręce od sprawy polskiej. Zostaliśmy wydani na łup Związkowi Sowieckiemu, który przy pomocy swej komunistycznej agentury zorganizował farsę wyborczą, fasadowe państwo, quasi-polską armię, w której wszystkie ważniejsze stanowiska objęli „Polacy z importu” lub sowieccy agenci, jak np. mianowany przez Stalina marszałkiem agent NKWD Artur Łyżwiński vel Michał Żymierski.
Ludzie podziemia nie zdawali sobie jednak sprawy, jak bardzo zostali zdradzeni.
Liczyli, biorąc pod uwagę przede wszystkim względy moralne, ale także pragmatyczne, że Zachód przyjmie do wiadomoęci, iż komunizm jest wrogiem nie tylko Polaków i nie tylko innych narodów podbitych przez wyznawców zbrodniczej ideologii, ale że jest też wrogiem całego wolnego świata. Stało się inaczej.
W ciągu następnych dziesięcioleci czerwony imperializm połknął następne ofiary i zaczął bezpośrednio zagrażać istnieniu wolnego świata. Zanim upadł, pozwalając nam – i nie tylko nam – odzyskać upragnioną wolność, kosztował świat dziesiątki milionów niepotrzebnych ofiar. Byliśmy awangardą walki z dwiema najstraszliwszymi odmianami totalitaryzmu: socjalizmu w wydaniu nazistowskim, ze zbrodniczą ideologią walki ras, i socjalizmu w wydaniu komunistycznym, ze zbrodniczą ideologią walki klas.
Celem komunistycznych represji było złamanie wszelkiego oporu społeczeństwa.
Droga do tego wiodła przez eksterminację elit (także lokalnych) tak, aby dawna infrastruktura społeczna, kształtowana przez pokolenia Polaków, mogła być stworzona przez komunistów na nowo, od podstaw. Tradycyjne więzi polityczne, gospodarcze i społeczne były istotną przeszkodą w ustanawianiu „dyktatury proletariatu”.
Dopiero od lat 60-tych rozpoczęło się ich powolne odbudowywanie. Powstanie i działalność konspiracyjnej organizacji „Ruch”, nawiązującej do ideałów konspiracji niepodległościowej z pierwszych lat powojennych, wydającej wzorem swych poprzedników konspiracyjną, wolną prasę, tworzyło podwaliny pod zorganizowanie środowiska, które w 1977 r. powołało Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO).
Doświadczenia pacyfikacji Wybrzeża w grudniu 1970 r., stłumienia spontanicznych wystąpień robotniczych w czerwcu 1976 r. oraz powstanie „Solidarności” w 1980 r. sprawiły, że rozpoczął się powolny proces odzyskiwania podmiotowości przez zniewolone społeczeństwo. Do tego niezbędne było odtwarzanie niezależnych polskich elit, wolnych od wpływów komunistycznych, nastawionych na całkowite odzyskanie niepodległości. Jednakże miejsce tradycyjnych elit było już częściowo zajęte przez nową pseudo-inteligencję komunistyczną i dysydentów z PZPR.
Po 1989 r. stali się oni gorącymi rzecznikami „grubej kreski” wobec zbrodniarzy, postulując pozostawienie wszelkich rozliczeń wyłącznie historykom. Dziś trudno jest przebić się z wiedzą o ostatnim polskim Powstaniu Narodowym przez postkomunistyczne media do nowych pokoleń. Niestety, także w III Rzeczpospolitej uczestnicy podziemia niepodległościowego dalej pozostają Żołnierzami Wyklętymi – nie uzyskali bowiem należnego im miejsca w naszej narodowej świadomości.
Czynniki państwowe nigdy nie oddały im honorów. A jesteśmy przecież coś winni ludziom, którzy walczyli o to, aby Polska była Polską... Nasze „elity”, idąc za hasłem wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego wybrały przyszłość, a do przeszłości sięgają wybiórczo i w sposób instrumentalny, wykorzystując ludzką niewiedzę i stereotypy PRL-owskiej propagandy. Zresztą wielu członków tej „elity” korzysta z owoców własnej pracy.
I dlatego oglądamy wręczanie przez PZPR-owskiego aparatczyka Orderu Orła Białego Jackowi Kuroniowi i Karolowi Modzelewskiemu z następującym uzasadnieniem: byli pierwsi, gdy w 1964 r. otwarcie napiętnowali system dyktatury – bez słowa protestu ze strony samych udekorowanych, a także środowiska, które reprezentują. I słyszymy, że to ludzie PZPR-u, jedni od wewnątrz a drudzy od zewnątrz, działali na rzecz niepodległości naszego kraju.
Zdajemy sobie sprawę, że mamy bardzo niewielkie szanse na zmianę istniejącego stanu świadomości historycznej rodaków. Do wyjątków należą pisarze, reżyserzy, aktorzy – ludzie tworzący kulturę, zainteresowani walką o prawdę, pokazywaniem postaw bohaterskich, odkłamywaniem przeszłości. Ale to w żadnym przypadku nie zwalnia nas z obowiązku wykorzystania wszystkich środków będących w naszym zasięgu, aby ten stan rzeczy zmienić.
Jesteśmy to winni tym, którzy 55 lat temu, decydując się na walkę zbrojną w obronie imponderabiliów, odrzucili możliwość egzystencji pod rządami kolaborantów.
Dla nas uczestnicy antykomunistycznego powstania są bohaterami.
Ze wstępu do albumu „Żołnierze Wyklęci – Antykomunistyczne Podziemie Zbrojne po 1944 roku”, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2002
Cześć i Chwała wszystkim Żołnierzom Niepodległościowego i Antykomunistycznego Podziemia
Post został pochwalony 0 razy |
|